Mykoła Toczycki: Kultura i komunikacja są kluczem do ukraińskiej podmiotowości
Jak wygrać wojnę semantyczną
Otwarcie katedry Notre-Dame de Paris po strasznym pożarze i pracach konserwatorskich stało się nie tylko kamieniem milowym w kulturze, ale także globalnym wydarzeniem politycznym, symbolem zaangażowania w ochronę wspólnego dziedzictwa i zwycięstwa kultury nad tragedią.
Zakorzenienie cywilizacji zachodniej w światowym dziedzictwie kulturowym umożliwia wykorzystanie „miękkiej siły”, która wzmacnia więzi dyplomatyczne, wzmacnia dyplomację kulturalną oraz kształtuje wpływ na współczesną geopolitykę i współpracę międzynarodową. Tym razem „miękka siła” odtworzona we wspaniałej architekturze katedry stała się magnesem, który zapewnił obecność na tym wydarzeniu osobistości świata polityki.
Victor Hugo napisał o powstaniu katedry: „W dzisiejszych czasach istnieje przywilej myśli zapisanych w kamieniu, porównywalny z naszą obecną wolnością prasy. To jest wolność architektury.” Dzięki tym myślom o wolności odzwierciedlonym w kamieniu przywódcy polityczni Zachodu odłożyli swoje sprawy na bok i zaczęli składać hołd nie katedrze, ale symbolowi wolności, który zachęca do współpracy dla jej dobra.
Rola Francji odegrała szczególną rolę, nie tylko w kontekście jedności społeczeństw zachodnich i wspólnych prac nad ochroną dziedzictwa. Wydarzenie stało się między innymi okazją do wzmocnienia dialogu na temat sprawiedliwego zakończenia rosyjskiej agresji na Ukrainę i zakończenia wojny. Wszyscy obecni na otwarciu katedry wstali i oklaskiwali pojawienie się w katedrze Prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Natomiast negocjacje w ramach wizyt światowych polityków w Notre Dame wzmocniły międzynarodową pozycję Ukrainy na drodze do ustanowienia sprawiedliwego pokoju.
Otwarcie Notre Dame po tragicznych wydarzeniach może stać się symbolem pamięci Europejczyków, kim są i jakie miejsce zajmują w historii świata. Będą pamiętać, jak rozwijała się i rosła europejska rodzina po I i II wojnie światowej, kiedy na skutek procesów geopolitycznych i militaryzmu przestrzeń kulturowa na kontynencie została podzielona, pozostawiając ludzi i stworzone przez nich znaczenia po obu stronach muru berlińskiego i „żelazną kurtyną” Organizacji Układu Warszawskiego.
W szczególności o tym podziale pisał czeski pisarz Milan Kundera w swoim słynnym eseju „Tragedia Europy Środkowej” (1983). W 2023 roku światowa społeczność kulturalna i literacka świętowała zakrojonymi na szeroką skalę dyskusjami 40. rocznicę publikacji tego dzieła, które stało się manifestem tożsamości kulturowej Europy Środkowej, która na skutek procesów geopolitycznych była „kulturowo zachodnia, ale wschodnia politycznie”, „porwana” przez Związek Radziecki i zmuszona do istnienia w warunkach tłumienia jego istoty kulturowej i politycznej.
Globalne znaczenie odbudowy Notre Dame de Paris po tragedii i trwająca od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę w 2014 roku dyskusja na temat „porwania Europy” przybliża oczekiwanie, że Europa w końcu się „obudzi” i zda sobie sprawę z egzystencjalnych zagrożeń wynikających z działań przestępczych i ludobójczej retoryki rosyjskiego przywództwa politycznego.
Z kolei „Tragedia Europy Środkowej” Kundery podkreśla, że wezwania do „przebudzenia się”, które od dawna rozbrzmiewają do europejskich przywódcach politycznych, są podyktowane imperialnymi zagrożeniami ze strony Związku Radzieckiego, a następnie Federacji Rosyjskiej.
Kundera napisał: „W listopadzie 1956 r. s. dyrektor Węgierskiej Agencji Informacyjnej na długo przed tym, jak ogień artyleryjski zrównał z ziemią jego biuro, wysłał telegramem desperacką wiadomość do obywateli wszystkich krajów, ogłaszając, że rozpoczął się sowiecki atak na Budapeszt. Wiadomość zakończyła się słowami: „Jesteśmy gotowi umrzeć za Węgry i Europę”.
Słowa Kundery postawiły pytanie, czy wszystkie stolice europejskie są gotowe „umrzeć za Europę”? A wojna na Ukrainie, która pochłonęła już życie kilkudziesięciu tysięcy tych, którzy bronili swojego wyboru cywilizacyjnego, pokazała, że to pytanie do dziś nie doczekało się odpowiedzi. Rosyjska agresja na Ukrainę jest kontynuacją tej samej polityki imperialnej, która niegdyś próbowała asymilować Europę Środkową.
Koncepcja Europy Środkowej i wykorzystanie rosyjskich czołgów do tłumienia jej tożsamości były omawiane podczas Konferencji Literackiej w Lizbonie w 1988 r., na którą zaproszono także rosyjskich pisarzy. Pochodzili oczywiście ze Związku Radzieckiego, który formalnie zjednoczył różne republiki i grupy etniczne. Ale uczestnicy ze Związku Radzieckiego sami podkreślali, że reprezentują rosyjskie pisarstwo i literaturę rosyjską.
W odpowiedzi na pytanie węgierskiego pisarza György Konrada o stosunek pisarzy rosyjskich do koncepcji Europy Środkowej, które opisał w swoim eseju Milan Kundera, pisarze rosyjscy stwierdzili, że nie uważają Europy Środkowej za istniejącą.
W szczególności Josip Brodski zauważył, że „problemy Europy Wschodniej zostaną rozwiązane, gdy tylko zostaną rozwiązane wewnętrzne problemy Rosji”, co oznacza, że aktywność rosyjskich intelektualistów koncentruje się wyłącznie na kwestiach rosyjskich, a oni uważają to za bezproduktywne interesuje się innymi.
Amerykańska pisarka i krytyczka literacka Susan Sontag podkreśliła wówczas, że odmowa akceptacji koncepcji Europy Środkowej i jej podmiotowości świadczy o imperialistycznej pozycji rosyjskich uczestników, na którą oczywiście się nie zgodzili.
Wojna Rosji z Ukrainą od lutego 2014 roku jest karą imperium za decyzję narodu ukraińskiego o wyborze wolności i własnej podmiotowości. Jednak nie wszyscy w Europie tak to postrzegali 10 lat temu. I nie wszyscy w cierpliwej Europie Środkowej postrzegają rosyjską agresję jako kolejną próbę zniszczenia tożsamości kulturowej byłej kolonii.
Najwyraźniej ślady rosyjskich czołgów pozostały tak głęboko w świadomości Węgrów nawet po opuszczeniu przez nie terytorium Węgier, że dziś niektórzy politycy obiecują zrobić wszystko, co w ich mocy, aby uniemożliwić Ukrainie wejście do NATO lub UE.
Odrzucenie innej tożsamości i podmiotowości jest tradycyjną rosyjską polityką imperialną. Przykładem tego jest artykuł „O tożsamości narodowej i wyborze politycznym: doświadczenia Rosji i Chin” autorstwa Dmitrija Miedwiediewa, zastępcy sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego Federacji Rosyjskiej. Artykuł ukazał się po jego wizycie u przywódcy Chińskiej Republiki Ludowej prawdopodobnie w celu publicznego wzmocnienia jego przekazów kierowanych do chińskich rozmówców podczas rozmów.
Celem Miedwiediewa jest wzmocnienie głównej wielkiej imperialnej narracji Kremla poprzez sformułowanie jasnego i przejrzystego przekazu dla chińskich elit, że Ukrainy nie ma. W tym celu Miedwiediew stara się za pomocą manipulacyjnych metod powiązać rozwój Tajwanu z genezą podmiotowości Ukrainy. W szczególności szczegółowo i obszernie wyjaśnia, że wszelkie oznaki tożsamości Tajwanu, takie jak język, są jedynie zniekształconym odzwierciedleniem języka Chin kontynentalnych. W ten sam sposób narzuca swoją wizję sztuczności języka i kultury ukraińskiej. Były prezydent Rosji chce za pomocą manipulacji udowodnić, że polityka językowa ukraińskich władz nie jest konsekwencją podmiotowości politycznej ukraińskich wyborców, lecz rzekomo istnieje jedynie jako marginalny chwyt poszczególnych polityków. Miedwiediew podkreśla też, że Ukraińcy to po prostu „ukrainizowani Rosjanie”.
Tę właśnie technologię zapobiegania podmiotowości tych, nad którymi chce się mieć pełną kontrolę, można odnaleźć od wieków w rosyjskiej retoryce imperialno-kulturowej i politycznej. Widać to po retoryce Konferencji Literackiej w Lizbonie, po artykule Miedwiediewa, po podejściu do dziedzictwa historyczno-kulturowego i celowego niszczenia pomników starożytnego Chersonezu na Krymie. Wszystko to składa się na jedną imperialną politykę asymilacyjnego ludobójstwa innych narodów, która jest prowadzona przez Kreml w sposób totalitarny. Jednak cel takiej działalności najlepiej sformułował rosyjski nadworny ultrakonserwatywny politolog Serhii Kurginian.
W swojej książce „Huśtawka. Konflikt elit – czy upadek Rosji?”, opublikowanej w 2008 roku, pisze w szczególności: „Toczy się wojna konceptualna. Albo ściślej (ponieważ aparat nie zawsze jest ściśle racjonalny i pojęciowy), wojna o prawo do nadawania nazw zjawiskom.” Później szef Administracji Prezydenta Federacji Rosyjskiej Anton Vaino, niesławny autor prac nad „nooskopem”, we współautorstwie z kolegami, posługuje się wspomnianym cytatem Kurginiana w opracowaniu pt. „Obraz pobedy” w 2012 roku.
Imperium może uważać każdą istotę wyłącznie za wroga. Ponieważ wszelka podmiotowość zagraża statusowi imperializmu. Dlatego też powyższe sformułowanie, głoszone nie tylko przez Kurginiana i Waino, ale także innych ideologów kremlowskich, wyjaśnia, dlaczego rosyjscy okupanci na ziemiach ukraińskich zmieniają przede wszystkim tablice z nazwami miejscowości i innymi toponimami. Ministerstwo Obrony Rosji nakręciło nawet szereg filmów propagandowych na ten temat. Z tego samego powodu prorosyjski polityk Jurij Bojko w sensacyjnym filmie na Tik-Tok manipulująco podnosi kwestię zmiany nazw ulic i miast. Aby pozbawić Ukrainę podmiotowości, imperium kremlowskie broni i wykorzystuje sferę kultury.
Terminów Puszkin, Turgieniew i Nabokow właściwie używa się do torowania drogi rosyjskim czołgom, jak wynika z analizy transkrypcji wspomnianej wyżej Lizbońskiej Konferencji Pisarzy w 1988 roku.
Paradoksalnie wolny świat jest spokojny w związku z powoływaniem na kampusach uniwersyteckich Wielkiej Jednocześnie chęć usunięcia pomników przedstawicieli państwa agresora z ukraińskich ulic i placów do miejsc specjalnie do tego przygotowanych uważa się za radykalizm.
Dlatego społeczności światowe chronią tych, którzy potrafią prezentować i agresywnie bronić swojej kultury, co zostanie uznane przez systemy „krajowo-obce”. W tak cynicznym układzie współrzędnych oczekuje się, że ukraińskie dzieci, które zginęły w wyniku rosyjskich bomb i rakiet w Mariupolu, przegrają konkurencję o przestrzeń informacyjną z rosyjskimi opozycjonistami antykorupcyjnymi. Tylko ci, którzy potrafią obronić swoją tożsamość w trudnych warunkach gospodarki, będą mieli prawo przetrwać.
Dlatego umiejętność nadawania nazw zjawiskom i przedmiotom, posługiwania się językiem do generowania znaczeń, wykorzystywania postępu kultury do deklarowania swojego istnienia jest nie tylko przejawem podmiotowości, ale także gwarancją przetrwania ludzi i państwa.
Jednocześnie pozornie zaprogramowana, genetyczna nienawiść Kremla i jego mieszkańców do języka ukraińskiego, koncepcji Europy Środkowej i wszelkich przejawów inności jest jedynym mechanizmem obronnym imperium, które nie jest w stanie istnieć w wielokulturowym świecie. Pomimo teatralnych wypowiedzi politycznych na temat wielobiegunowości, które w rzeczywistości są jedynie przykrywką dla ustanowienia Federacji Rosyjskiej w klubie mocarstw USA i Chin.
Istnienie ukraińskiej tożsamości będzie oznaczać, że imperium jest „symulakrum” i prędzej czy później, jeśli Kreml będzie zmuszony zaakceptować istnienie Ukrainy, może przyjść kolej na Tatarstan, Czeczenię, Syberię lub inne podmioty, które przynajmniej mają prawo być równymi częściami federacji, jak zapisano w konstytucji państwa rosyjskiego, by poświęcać swojej tożsamości na rzecz imperium.
To prosta idea, którą należy przyjąć i wdrożyć w stolicach Europy Zachodniej. O tym, że 40 lat nieustannej, opartej na wartościach refleksji kulturowej nad niezwykłym dziełem Milana Kundery „Tragedia Europy Środkowej” nie doprowadziło do uświadomienia sobie egzystencjalnego zagrożenia ze strony rosyjskich czołgów i rakiet, których głównym zadaniem nie jest podbój ziemi lub zasobów, ale aby wymazać tożsamość.
Przecież może zagrozić sztucznej egzystencji imperialnej i istnieniu imperialnej podobizny Kremla, która opiera się na broni nuklearnej i „orzechach laskowych” pod postacią Dostojewskiego i Tołstoja.
Odrodzenie katedry Notre-Dame de Paris mogłoby stać się zwiastunem świadomości tej idei oraz powstania i wdrożenia skutecznej strategii wspierania i rozwoju ukraińskiej tożsamości jako części Europy Środkowej i wielkiej rodziny europejskiej.
Mykoła Toczycki, Minister Kultury i Komunikacji Strategicznej Ukrainy
Zdjęcie Gabinetu Prezydenta, MKKS, Parlamentu Europejskiego, Rady Europy