Marcin Przydacz, zastępca ministra Spraw Zagranicznych Polski

Na granicy mamy do czynienia z cyniczną grą autorytarnych reżimów

Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej gwałtownie się pogorszyła w ostatnich tygodniach: codziennie setki migrantów, przy aktywnym wsparciu białoruskich sił bezpieczeństwa, próbują nielegalnie wjechać do Polski, łamiąc ogrodzenia z drutu kolczastego.

Warszawa wini za to reżim Łukaszenki i Kreml. Jednocześnie Polska stara się budować szerokie wsparcie międzynarodowe i wzmacniać ochronę granic na wschodzie.

W rozmowie z korespondentem Ukrinformu wiceminister spraw zagranicznych RP ds. polityki wschodniej Marcin Przydacz mówił o sytuacji na granicy, celu agresywnych działań Rosji i Białorusi oraz współpracy Warszawy i Kijowa w kontekście tych wydarzeń.

POLSKA PRZYGOTOWUJE SIĘ NA WSZELKIE MOŻLIWE SCENARIUSZE

- Jak Pan ocenia obecną sytuację na granicy polsko-białoruskiej? Czy Warszawa przygotowuje się na gorsze scenariusze jej rozwoju?

- Sytuacja na granicy UE z Białorusią pozostaje niestabilna. Każdego dnia i nocy odnotowujemy próby nielegalnego przekroczenia granicy. Wiemy, że na Białorusi są tysiące migrantów. Zostali oni celowo zebrani przez reżim Łukaszenki, cieszą się poparciem władz białoruskich. Ich celem jest nielegalne przekroczenie granicy, co destabilizuje sytuację w regionie. Polska nie zmieni swojej polityki w tej sprawie, będziemy zdecydowanie bronić granic UE. Tylko w ten sposób możemy odeprzeć chęć Łukaszenki do dalszych agresywnych kroków. To także jedyny sposób na powstrzymanie napływu nowych migrantów, którzy chcieliby przylecieć na Białoruś z Bliskiego Wschodu lub Afryki. Kiedy zorientują się, że granicy nie da się przekroczyć nielegalnie, mogą odmówić wyjazdu na Białoruś i pozbawić się niepotrzebnych procesów. Granica będzie szczelnie chroniona, ale przygotowujemy się również na wszelkie możliwe scenariusze.

- Białoruś i Rosja próbują obwiniać Polskę o kryzys humanitarny na granicy polsko-białoruskiej. Jak Polska spróbuje na to zareagować?

- Mamy do czynienia z cyniczną grą autorytarnych reżimów, które wykorzystują zwykłych ludzi w swojej brudnej polityce, lekceważąc prawa człowieka. Musimy działać nie tylko sprawnie, ale i mądrze. Wielokrotnie staraliśmy się nieść tym ludziom pomoc humanitarną, wysyłając konwoje z żywnością, lekarstwami, namiotami i odzieżą. Jednak reżim Łukaszenki nie pozwolił nam przekroczyć granicy. W Genewie spotkałem się ostatnio z przedstawicielami międzynarodowych organizacji charytatywnych i poprosiłem ich o pomoc w uzyskaniu tej pomocy i mam nadzieję, że tak się stanie. Ale należy też zrozumieć, że ten temat jest wykorzystywany przez stacje białoruskie i rosyjskie do rozpowszechniania dezinformacji, aby pokazać Polskę i UE w negatywnym świetle.

CELE KREMLA - TESTOWANIE WSZYSTKICH PAŃSTW NASZEGO REGIONU

- Czy Warszawa bierze również pod uwagę możliwy scenariusz wysłania migrantów z Białorusi na południe, czyli przez Ukrainę na Słowację, Węgry i Polskę?

- Celem hybrydowej operacji Łukaszenki jest nie tylko zemsta czy chęć wymuszenia zmiany w polityce UE wobec niego. Otrzymał „zielone światło” od Kremla, a cele Moskwy dla naszego regionu są zupełnie inne: jego dalsza destabilizacja, negatywny wpływ na sytuację bezpieczeństwa, testowanie naszych możliwości, testowanie wszystkich państw w naszym regionie.

Pierwsze agresywne działania miały miejsce na litewskim i częściowo łotewskim odcinku granicy, a teraz jest to Polska. Oczywiście w przyszłości mogą to być inne kraje, w tym Ukraina. Musimy wziąć pod uwagę to, co dzieje się wokół granic Ukrainy. Informują o tym ukraińskie służby, dowiadujemy się o tym od partnerów amerykańskich. Instrumentalne podejście do migracji może być również stosowane w innych operacjach hybrydowych w tym samym kierunku południowym.

Jednocześnie należy zrozumieć, że sam Łukaszenko zaczyna mieć problemy z migrantami w swoim kraju. Obiecał im możliwość przekroczenia granicy, wziął od nich pieniądze - bo każdy migrant za taką usługę zapłacił niemałą kwotę - i nadal pozostają na Białorusi. W konsekwencji są coraz bardziej sfrustrowani. Wzrasta również irytacja białoruskich strażników granicznych, których z góry naciska się na przemycanie migrantów przez granicę. Ten wzrost napięcia może znaleźć wyjście na innych granicach. Dlatego jesteśmy w stałym kontakcie z ukraińskim rządem i koordynujemy nasze działania. Kilka dni temu odbyliśmy rozmowę w formacie Trójkąta Lubelskiego. Rozmawiałem z moim ukraińskim kolegą Mykołą Toczyckim, naszym litewskim partnerem, a Warszawa informuje Kijów o możliwym niebezpieczeństwie.

- Polska i kraje bałtyckie domagają się rozszerzenia sankcji wobec reżimu Łukaszenki za destabilizację wschodniej granicy UE. Jakie są propozycje sankcyjne Warszawy? Czy Polska rozważa całkowite zamknięcie granicy polsko-białoruskiej, co z pewnością uderzyłoby również ekonomicznie w Rosję?

- Na szczeblu UE podjęto niedawno decyzję polityczną w sprawie piątego pakietu sankcji wobec Białorusi. Wszystkie 27 krajów UE uznało, że nie mogą być szantażowane przez białoruskiego autokratę, że potrzebna jest stanowcza reakcja na tak agresywne działania. Dlatego lista sankcji została ponownie doprecyzowana i potwierdzona. Sankcje te odczuje reżim Łukaszenki.

Jednocześnie na granicy zamknęliśmy dziś dwa przejścia graniczne między Polską a Białorusią (kolejowe i autobusowe na przejściu granicznym Kuźnica-Bruzgi). Ich dalsza eksploatacja jest niemożliwa ze względów bezpieczeństwa. Jeśli Białoruś nie skończy agresywnych działań wokół UE, może zaistnieć potrzeba dalszych kroków na granicy i koordynacji z innymi krajami naszego regionu. Potrzebna jest współpraca z członkami UE i Ukrainą jako przyjaznym krajem, aby obronić się przed tym hybrydowym atakiem.

KREML PROWADZI TERAZ GRĘ KARTĄ GAZOWĄ

- Czy obecna trudna sytuacja to właściwy moment, aby niemiecki regulator zawiesił na czas nieokreślony certyfikację „Nord Stream-2” ?

- Sytuacja w Europie się pogarsza, zwłaszcza w ostatnim czasie. Z jednej strony na granicy mamy do czynienia z operacją hybrydową, z drugiej - wzmocnienie obecności wojskowej Rosji wokół Ukrainy, cyberataki, szerzenie dezinformacji ze wschodu, a także niepewna sytuacja na rynku gazu. Gołym okiem widać, że Kreml bawi się teraz kartą gazową. Obawiam się, że Niemcy popierają dokończenie projektu Nord Stream-2. W poprzednich latach Ukraina i Polska głośno mówiły, że gazociąg stanie się instrumentem gry geopolitycznej. Ale byli też tacy, którzy chcieli nas przekonać, że to normalny projekt gospodarczy. Ten rurociąg jeszcze nie zadziałał, ale Putin już z niego korzysta. Mam nadzieję, że Europa Zachodnia zrozumie konsekwencje tej gry. W Niemczech powstaje nowy rząd, u władzy będzie też partia Zielonych. Zobaczmy jak zareagują na Nord Stream-2. Ponadto mamy ostatnią decyzję USA o nałożeniu nowych sankcji na niektórych uczestników tego projektu. Wszystko to pomaga uświadomić naszym zachodnim partnerom, że zgoda na realizację projektu Nord Stream-2 była dużym błędem.

- Stany Zjednoczone niedawno stwierdziły, że kryzys na granicy białoruskiej został zainicjowany po to, by odwrócić uwagę od czegoś gorszego, co być może szykuje się na wschodniej granicy Ukrainy. Chodzi o zaplanowanie przez Rosję wielkiej ofensywy wojskowej na Ukrainie. Są nawet terminy rozpoczęcia agresji zbrojnej – początek przyszłego roku. Czy Warszawa zgadza się z tym stwierdzeniem i jak ocenia możliwość takiego scenariusza?

- Ukraińcy wiedzą, że mogą liczyć na polityczne wsparcie Polski w kontekście agresywnych działań Rosji. Z niepokojem obserwujemy wszelkie ruchy na Ukrainie i wokół niej, różne ruchy wojskowe i działania destabilizujące w Rosji. W tym kontekście koordynujemy nasze działania w ramach UE, NATO, wymieniamy informacje z partnerami. Mam wrażenie, że dziś nadal możemy wpływać na tę sytuację silnymi politycznymi sygnałami, aby zmienić negatywne decyzje czy scenariusze Rosji. Ważne, aby nie tylko Ukraina, ale i Zachód były gotowe zasygnalizować to Moskwie i skutecznie przeciwdziałać wszelkim agresywnym działaniom Kremla.

Nie zgadzam się jednak, że sytuacja na granicy białorusko-unijnej jest elementem odwracania uwagi. Moim zdaniem jest to dobrze skoordynowana operacja zarówno przeciwko Ukrainie, jak i Zachodowi. Mam nadzieję, że Zachód odpowie na to we właściwy sposób, tak jak robi to Polska.

ZNANE SIŁY NA WSCHODZIE CHCĄ POKŁÓCIĆ POLSKĘ Z UKRAINĄ

- Czy zgadza się Pan, że jednym z elementów tej wielowarstwowej destabilizacji jest próba pogorszenia stosunków ukraińsko-polskich? W tym kontekście mam na myśli niedawne prowokacje: malowanie pomników marszałka Józefa Piłsudskiego i legionistów w Krakowie czy zamieszczanie antyukraińskich przekazów na zhakowanych kontach znanych polskich polskich osób i w mediach. Jak na to reagować?

- Wiadomo, że na Wschodzie jest siła, która chce pokłócić Polaków z Ukraińcami. Nie jest tajemnicą, że dobre stosunki między Polską a Ukrainą przyczyniają się do silnego oporu wobec agresywnych zamiarów sąsiadów.

Strategia podziałów, posługiwania się emocjami, zwłaszcza na gruncie historycznym, jest dość dobrze znana, aktywnie promowana przez naszych wschodnich sąsiadów. Nasze państwa, zwykli ludzie muszą być tego świadomi i nie ulegać prowokacji. Musimy szukać takich momentów w historii, które nas jednoczą. Jednocześnie, nawet na Ukrainie, niektóre siły patriotyczne publicznie wykorzystują takie wydarzenia historyczne, które oddalają je od polskich partnerów.

- Premier Polski Mateusz Morawiecki podróżuje obecnie po krajach europejskich. Czy nie planowana jest również wizyta na Ukrainie?

- Aktywność premiera Morawieckiego skupia się obecnie na negocjacjach z sojusznikami z NATO i UE. Dlatego nasze rozmowy w regionie toczą się najpierw, np. z krajami bałtyckimi, Grupą Wyszehradzką, a potem będą wizyty w Europie Zachodniej. Kluczem do tych spotkań jest to, jak my, kraje zachodnie, możemy odpowiedzieć na te wyzwania i jakie decyzje możemy podjąć w najbliższej przyszłości, takie jak sankcje.

Jeśli chodzi o rozmowy ze stroną ukraińską, prezydent Duda odbył niedawno rozmowę z prezydentem Zełenskim. Wiem też, że premier Morawiecki jest w stałym kontakcie z premierem Szmyhalem. Dlatego kontakty na szczeblu międzyrządowym są równie dobre, jak na szczeblu dyplomatycznym. Niedawno z polskiej inicjatywy odbyło się specjalne spotkanie z ministrem Kulebą w Radzie do Spraw Zagranicznych UE. Polska stara się włączyć Ukrainę w debatę europejską i euroatlantycką. Jednocześnie liczymy na współpracę Kijowa w zrozumieniu drażliwych dla Polski kwestii historycznych.

- W przyszłym roku Polska będzie przewodniczyć OBWE. Jakie będą priorytety Warszawy z punktu widzenia sytuacji na Ukrainie, czy zostaną one skorygowane - biorąc pod uwagę to, co dzieje się teraz w naszej części Europy?

- Nieustannie analizujemy to, co dzieje się wokół i dostosowujemy naszą strategię do tej rzeczywistości. Na początku stycznia w Wiedniu polski minister spraw zagranicznych wygłosi ważne przemówienie z okazji rozpoczęcia naszej prezydencji, w którym również zwróci uwagę na priorytety. To, co dzieje się teraz, znajdzie również odzwierciedlenie w przyszłych zadaniach organizacji. Do tej pory mówiliśmy, że kwestia konfliktów będzie ważna w naszych planach pracy w OBWE. Nie chodzi tylko o zamrożone, ale także o to, co dzieje się teraz w regionie: Donbas, Naddniestrze. W polskich planach ważna będzie praca misji OBWE na wschodzie Ukrainy. Mamy jednak niestabilną sytuację i jak twierdzą eksperci i analitycy, mogłoby być jeszcze gorzej. Dlatego przed nami trudne zadanie, a OBWE ma do odegrania ważną rolę.

Jurij Banachewycz, Warszawa