Wizyta Dudy, posiew euro sceptycyzmu i zgrzyty w ODKB
Andrzej Duda swoją wizytą na Ukrainie i przemówieniem z trybuny Rady Najwyższej potwierdził najwyższy poziom stosunków między Polską a Ukrainą w 30-leciu niepodległości.
Przedstawiciele Starej Europy zgodnie przypominają, że proces integracji europejskiej Ukrainy może nie przebiegać szybko. ODKB zademonstrowała rozwarstwienie na Rosję-Białoruś i południowych sojuszników. Joseph Biden podpisał ustawę o pakiecie pomocy dla Ukrainy o wartości 40 miliardów dolarów.
Stosunki polsko-ukraińskie osiągnęły w ostatnich miesiącach najwyższy poziom wzajemnego zrozumienia. Sąsiedni kraj przyjął ponad 2,5 mln naszych uchodźców, których Andrzej Duda nazwał „gośćmi” z trybuny Rady Najwyższej, dostarczył Ukrainie broń wartą ponad 1,5 mld dolarów i w każdy możliwy sposób demonstrował gotowość bycia prawnikiem dla Ukrainy. Tym razem - w kwestii integracji europejskiej naszego państwa. Wizyta prezydenta RP w Kijowie pokazała, że wspólny wróg – rosja – pomaga przezwyciężyć problemy przeszłości w celu zachowania przyszłości.
Jednak wzajemne zrozumienie między Warszawą a Kijowem nie powinno stwarzać niepotrzebnych złudzeń. Trudno liczyć na przywrócenie Rzeczypospolitej w jej średniowiecznym wymiarze, nie należy zapominać, że możliwości Polski jako członka NATO i UE są ograniczone. Polski establishment zdawał sobie sprawę, że przyszłe wybory parlamentarne nie będą możliwe bez „kwestii ukraińskiej”, więc rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość skorygowała własne stanowiska ideologiczne o prawie 180 proc. Oczywiście z powodu agresji rosji, gdyż w Polsce znaczna część obywateli zakłada, że może ona stać się kolejnym celem ataku Kremla.
Tymczasem w krajach Starej Europy (Niemcy, Francja i inne) dość głośno i na wysokim poziomie mówią, że integracja europejska Ukrainy raczej nie będzie procesem szybkim. Na ten dyskurs składa się kilka elementów - niechęć do ostatecznej kłótni z rosją, brak niesamowitych przemian wewnątrz Ukrainy, która miała upaść tuż przed 24 lutego, obecność wielu krajów, które w UE stanęły w kolejce przed nami, a właściwie trwające intensywne działania wojenne. Tylko profesjonalni optymiści mogą liczyć na pełnoprawne przystąpienie Ukrainy do UE w ciągu najbliższych kilku lat. Kierownictwo naszego państwa, które po ataku federacji rosyjskiej, mam nadzieję, z powodów taktycznych uczyniło z integracji europejskiej priorytet w porównaniu z euroatlantyckim, ryzykuje wpadnięcie w pułapkę rozdmuchanych oczekiwań.
Tymczasem nawet w ramach ODKB, którego przywódcy spotkali się w Moskwie w zeszłym tygodniu, tylko Łukaszenka, którego legitymacji większość krajów europejskich nie uznaje, głośno mówi o wspieraniu działań federacji rosyjskiej. Przywódcy Azji Centralnej okazali się znacznie bardziej powściągliwi, a premier Armenii Nikol Paszynian był generalnie oburzony brakiem wsparcia sojuszników w czasie wojny z Azerbejdżanem. Myślę, że ten czynnik nie był ostatnim w tym, że Erewan wolał negocjować z Baku pod patronatem przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela.
P.S. Joseph Biden podczas tournée po Azji podpisał ustawę przyznającą Ukrainie pomoc w wysokości 40 miliardów dolarów. Zasięg przyszłych dostaw broni nadal pobudza wyobraźnię ukraińskich polityków i wyraźnie irytuje Kreml. Stany Zjednoczone wydają się rekompensować swoją zbyt rozsądną pozycję w pierwszych tygodniach wojny rosyjsko-ukraińskiej, z przekonaniem czyniąc Ukrainę największym odbiorcą amerykańskiej pomocy wojskowej na świecie.
Jewgienij MAGDA, Instytut Polityki Światowej
prs