Kyryło Budanow, szef Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy, generał broni
 Realistyczne jest szybkie osiągnięcie rozejmu, ale nie osiągnięcie pokoju
28.02.2025 15:02

Wywiad został nagrany 24 lutego, w trzecią rocznicę rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji Rosji.

39-letni Kyryło Budanow stanął na czele wywiadu wojskowego w 2020 r. po odbyciu służby w elitarnej jednostce, gdzie przeprowadzał śmiałe operacje za liniami wroga. Był wielokrotnie ranny.

W wywiadzie dla Military Times z listopada 2021 r. szczegółowo opisał plany Rosji dotyczące ataku na Ukrainę w styczniu - lutym 2022 r.

Budanow wykazuje bezprecedensową otwartość jak na szefa wywiadu wojskowego i regularnie udziela wywiadów dziennikarzom. Taka nietypowa dla oficerów wywiadu reklama przyniosła mu rozpoznawalność i zapewne wpłynęła w znacznym stopniu na to, że szef GUR od kilku lat zajmuje czołowe miejsca w rankingu zaufania społeczeństwa.

Które z ostatnich operacji GUR uważa za najbardziej udane?

Dlaczego Rosjanie nie zdobyli „Kijowa w trzy dni”? Jakie są zasoby militarne, ekonomiczne i ludzkie wroga? Jak radzą sobie elity polityczne Federacji Rosyjskiej? Przeczytaj i obejrzyj o tym w wywiadzie Kyryła Budanowa dla Ukrinformu.

 - Panie Kyryle, nasz kraj od trzech lat bohatersko walczy z przeważającym liczebnie wrogiem, podczas gdy Kreml groził, że zajmie Kijów w ciągu trzech dni. Nie udało się to dzięki bohaterskiemu oporowi wszystkich Sił Obronnych i narodu ukraińskiego. Jak ocenia Pan obecny stan armii rosyjskiej i jej kondycję, do czego są zdolni i czego chcą?

- Po pierwsze, cele Federacji Rosyjskiej pozostają niezmienne, nie porzucono ich i mówi się o nich publicznie. A ich najwyższy przywódca stwierdza, że ​​cele specjalnej operacji wojskowej muszą zostać osiągnięte. Mieli rację: „Kijów w trzy dni” stał się trzecią rocznicą pełnoskalowej inwazji. Więc najwyraźniej, jak to mówią, coś „poszło nie tak”. Jak mogę teraz ocenić ich stan? Zawodowa armia została zniszczona przed rokiem 2023, a Rosja walczy zmobilizowanymi siłami. Choć formalnie wszyscy są pracownikami kontraktowymi, podejście jest takie samo, czyli zabiera się człowieka na maksymalnie dwa tygodnie - i stawia się go na czele. Walczą wyłącznie liczbami.

- Cele są te same, ale jak oni chcą je osiągnąć, skoro mając wówczas zawodową armię nie udało im się osiągnąć minimum, na jakim im zależało, a Donbasu do dziś nie zdobyli? Na co liczą ich przywódcy wojskowo-polityczni?

- Spójrzcie na mapę, która była 21 lutego 2022 r., i na to, jaka jest dzisiaj - stwierdzenie, że niczego nie osiągnęli, jest nieprawdą. Posuwają się naprzód, ale w zupełnie innym tempie, niż się spodziewali. Tak, udało się je powstrzymać w większości obszarów, a w niektórych odnoszą trwałe sukcesy. Więc oni słusznie rozumieją, że ta wojna jest dla nich tak samo katastrofalna jak i dla nas, ale mają szansę pójść naprzód.

- A ile z tego potencjału wystarczy, bo i tak jest to dość kosztowne pod względem kadrowym i sprzętowym?

- To jest generalnie bardzo kosztowna wojna. Dzień wojny kosztuje ich nieco mniej niż miliard, co jest ogromną sumą pieniędzy. Jeśli chodzi o potencjał ludzki, to nie powinniśmy się oszukiwać, potencjał, zasoby mobilizacyjne Federacji Rosyjskiej pozwolą im iść naprzód.

Ale tempo i liczba ofiar – tak, nie mogą tego ignorować i tak robią.

- Jeśli mówimy o potencjale ludzkim, to widzimy, że zaangażowane są jednostki północnokoreańskie, prowadzony jest oddzielny nabór cudzoziemców - z krajów Azji Środkowej i Afryki - a ponadto angażowana jest broń północnokoreańska, irańska...

- Jest tam minimum Irańczyków, teraz prawie wszystko jest północnokoreańskie.

- Ale czy w związku z tym możemy powiedzieć, że mamy już do czynienia z trzecią wojną światową albo jej preludium?

- To jest pytanie filozoficzne, zależy jak na to spojrzeć. Dla mnie tak, zdecydowana większość najsilniejszych i najbardziej rozwiniętych państw świata jest zaangażowana, to po prostu fakt.

- Rozumiem, że macie najsilniejsze jednostki analityczne. A jakie są Pana przewidywania co do rozwoju zaangażowania innych ośrodków władzy, zarówno z naszej strony, jak i z drugiej strony, zwłaszcza ze strony wroga?

- Zacznijmy od faktu wykorzystania Korei Północnej, w zasadzie jest to fakt upokarzający dla Federacji Rosyjskiej jako kraju, który ogłasza się wręcz najeźdźcą na światowego lidera, albo co najmniej drugą najpotężniejszą armią na świecie. To upokarzające, ale rzeczywistość jest taka, że ​​musieli to zrobić.

Ciekawe jest, jak zachowają się Polacy. Dla Koreańczyków z Północy wszystko jest w porządku, ponieważ to oni są głównymi beneficjentami korzyści tego procesu: ich armia zdobywa doświadczenie bojowe, jakiego nie miała od lat 50. ubiegłego wieku. A jego pierwsze użycie po szkoleniu w Rosji pokazało, że był to po prostu koszmar, co oznaczało, że zdecydowanie nie byli gotowi na nic, co mogłoby się wydarzyć w dzisiejszych realiach. Wrócą, zaczną przekwalifikowywać swoją armię – i to wszystko. Po drugie, „testowali” swoją broń w najzacieklejszych bitwach.

Najciekawszym faktem, na którym proponuję się skupić, jest wykorzystanie północnokoreańskich rakiet balistycznych typu KN-23. Oto pierwsze zastosowania – wykazały one brak dokładności, tzn. odchylenia wynosiły półtora kilometra i więcej. Rosyjscy specjaliści pracowali ze swoimi specjalistami w fabrykach, przerabiali, modernizowali - i teraz te rakiety trafiły w cel. Wtedy Koreańczycy z Północy dowiedzieli się, czym są drony. Nigdy wcześniej niczego takiego nie widzieli. Teraz to wszystko powróci, rozpocznie się przezbrajanie i przekwalifikowanie armii. I jest jasne, że dla regionu Pacyfiku pojawi się nowe zagrożenie, bo to jedno, kiedy strzelali bezpośrednio w kierunku Morza Japońskiego, a wszyscy, jak to mówią, byli zdenerwowani. Ale bądźmy szczerzy, wszyscy zrozumieliśmy, że dokładność i jakość nie są takie same, kto wie, jak to się sprawdzi, i tak się stało. To tylko jeden, bardzo drobny aspekt.

- Co jeszcze?

- W ten sposób możemy podróżować po całym świecie. Spójrzcie co się dzieje, wiele osób mówi: Rosja najechała Afrykę, itd. Próbują więc zrealizować swój strategiczny cel – odciąć Afrykę od zachodu na wschód lub od wschodu na zachód, jakkolwiek chcesz to nazwać. Po prostu przeciąć, tak aby wszystko co się rusza, w ten czy inny sposób przeszło przez nie. Twierdzenie, że nie mogą tego zrobić, nie jest prawdą. Tak, są tam pod presją, w kilku krajach ich plany zostały całkowicie zrujnowane, ale oni próbują kontynuować działalność. Korpus Afrykański nie zaprzestał całkowicie swojej działalności, wręcz przeciwnie – wciąż ją rozwija. Zostali wypędzeni z Syrii – w ten sposób osiedlają się teraz w Libii. Postępują systematycznie. Problemy są w Ameryce Łacińskiej, próbują też w Azji Środkowej, nawet w Birmie są Rosjanie, zwłaszcza wojskowi.

- Czyli powtarzają gdzieś paradygmat, który istniał w Związku Radzieckim?

- Absolutnie to samo. Rosja to nie Związek Radziecki i pytanie, czy wystarczy środków, skoro Związek Radziecki w zasadzie nie miał ich wystarczająco dużo, chociaż działał całkiem pewnie. I dlatego Rosja będzie próbowała odbudować swoje imperium, a do tego potrzebna jest Rosja, Białoruś, Ukraina, innej opcji nie ma. Białoruś... Czują się mniej lub bardziej komfortowo, choć szczerze mówiąc, Białoruś podejmuje pośrednie kroki, aby w jakiś sposób odróżnić się od nich, przynajmniej trochę. Pomimo, że są ich absolutnym sojusznikiem, formalnie są państwem sojuszniczym, ale Ukrainy brakuje.

- Jak duży jest jeszcze ich potencjał ekonomiczny, a w jakim stopniu już teraz mają problemy? Jakie zjawiska kryzysowe, które jesteśmy w stanie wykorzystać, mogą lub nie pojawić się w przyszłości?

- Problemy już się pojawiły, ale nie powinniśmy się oszukiwać. Nawet według oficjalnych danych 41 proc. przypada na budżet obronny. To są nienormalne liczby; aby zrealizować ten budżet, ograniczono niemal wszystkie programy socjalne, medyczne, edukacyjne... To znaczy, że negatywny wpływ finansowy i ekonomiczny na Federację Rosyjską jest już namacalny. Ale powtórzę jeszcze raz: dopóki będzie ropa naftowa, gaz, metale, metale szlachetne i kamienie, wszystko będzie się równoważyć.

- Generał Najew w niedawnym wywiadzie stwierdził, że w przededniu wojny nie dysponował żadnymi oficjalnymi informacjami ani dokumentami dotyczącymi tego, kiedy i gdzie rozpocznie się ofensywa wroga. Jak to skomentujesz?

- Około października 2021 roku był taki wywiad w Stanach Zjednoczonych, kiedy to pokazałem schemat - jak to będzie, jakimi siłami, w jakich kierunkach będzie przebiegał atak. Informacja ta została już wówczas podana do publicznej wiadomości. Widzisz, jeśli coś upubliczniliśmy, to znaczy, że to na pewno działo się wszędzie aż do tego momentu. Przypominam raz jeszcze: to był październik, możesz to na pewno sprawdzić, teraz możesz to znaleźć w otwartych źródłach.

- Powiedziałeś, że w przededniu wojny zebrałeś się w swoim biurze i przygotowywałeś. Generał Syrski zauważył również, że podczas obrony Kijowa jedną z kluczowych ról odegrały oddziały Głównego Zarządu Wywiadowczego. Przeszedłem z nim pewną ścieżkę i wiem, że jest w tym bardzo skrupulatny, a z tego, co powiedział, rzeczywiście wniósł znaczący wkład w obronę Kijowa. Jeśli mogę, czy mógłbyś podać jakieś ciekawe szczegóły (wiem, że to było w Hostomelu), jak się przygotowywałeś, jak brałeś udział w odparciu wroga?

- Wzięli udział 24 lutego - odpowiedź jest prosta. Cieszę się, że Naczelny Dowódca wspomniał o tym fakcie. Pamiętam te dni bardzo dobrze. Pomagaliśmy na wszelkie sposoby, on wtedy dowodził obroną obwodu kijowskiego. Już od pierwszych dni owocnie z nim współpracowaliśmy, co ostatecznie przyniosło efekt, który wszyscy teraz możemy odczuć na własnej skórze – wróg został pokonany.

Najsilniejsze i najniebezpieczniejsze momenty miały miejsce w ciągu pierwszych dwóch dni, gdy główne siły 72 brygady wciąż przybywały. I bądźmy szczerzy, nie mieliśmy wówczas zbyt wiele. A potem są wydarzenia w Moszczunie. To były dwa tak poważne wydarzenia, że ​​zmieniły bieg całej rosyjskiej operacji w tym miejscu. Pierwszy z nich miał miejsce w Hostomelu, co uniemożliwiło realizację planu. Dlaczego to „trzy plus dziesięć”, „Kijów w trzy dni” ujrzało światło dzienne? Ponieważ sednem planu było przeprowadzenie desantu taktycznego wojsk powietrznodesantowych na pasie startowym w Hostomelu. A samoloty były w powietrzu – to też fakty znane każdemu. Ale ostatecznie pokrzyżowaliśmy te plany. A drugi jest Moszczun. Gdyby Moszczun upadł, w chwili, gdy miały miejsce te wydarzenia, wkroczyliby do Kijowa właśnie z tego kierunku. To są dwa najważniejsze wydarzenia. Trzecim znaczącym wydarzeniem są bitwy pod Irpniem, które częściowo podzieliły grupę rosyjską, wręcz ją rozerwały, po czym Rosjanie zaczęli się wycofywać.

- Powiedziałeś o Hostomelu, że jest...

- To było serce operacji, w ogóle całej specjalnej operacji wojskowej. Nie nazywano tego „wojną”, lecz „operacją”, bo miała się zakończyć, że tak powiem, na „trzy plus dziesięć”. Oznaczało to, że najpóźniej czternastego dnia wszystko musiało być ukończone całkowicie.

- Jaką rolę pełniły twoje jednostki w Hostomelu?

- Oni rano już tam byli.

- Co zostało zrobione?

- Były tam pewne grupy. Oni poszli w innym kierunku, ale ten kierunek jest dla nas ważny. I wzięli udział w pierwszych bitwach, wspólnie z oddziałami Gwardii Narodowej, które stacjonowały w stałym punkcie rozmieszczenia. I ostatecznie postawili warunki, na mocy których Rosjanom nie udało się tam wylądować ani jednym samolotem. Wszyscy razem to zrobili. Pan Syrski bardzo pomógł wtedy z artylerią, my nie mieliśmy swojej, dzięki koordynacji i współpracy, która po prostu, jak to się mówi, została ustanowiona na kolanach w tej sprawie. Pierwszego dnia zapobiegliśmy lądowaniu wojsk. Wszystko inne jest pochodną tego.

- Jak zmieniła się metodologia pracy w waszych jednostkach na przestrzeni tych trzech lat? Dodano wiele innowacji, przeprowadzono „głębokie uderzenia” i inne rzeczy, a także wiele naprawdę fajnych operacji.

- Wszystkie te „głębokie uderzenia” zaczęły się stąd. Innowacją dla nas było to, że stworzyliśmy duże oddziały i jednostki, jakich wcześniej nie mieliśmy, bo tak nakazywały warunki wojny, w jakiej się znaleźliśmy. Oznacza to, że klasyczne działania grup specjalnych już się tu nie sprawdziły, potrzebne były duże jednostki. Zrobiliśmy to.

- Masz na myśli jednostki typu Kraken?

- „Szaman”, „Artan”, „Kraken”, „Timur” i inne to duże jednostki.

- A jak teraz analizowałbyś ich pracę? Czy była to uzasadniona taktyka?

- Oczywiście. Skoro wróg tak naprawdę nie chce się z nimi spotkać, oznacza to, że mają rację.

- Jakie trzy operacje Głównego Zarządu Wywiadowczego, przeprowadzone w ciągu trzech lat wojny na szeroką skalę, uznałby Pan za najlepsze?

- Powiedziałbym, że dla mnie najważniejsza była pierwsza operacja, nie te małe działania grup na terytorium wroga, ale te duże operacje, które miały miejsce w obwodzie briańskim. Pojawiło się wiele opinii od różnych osób, że to nierealne, że doprowadzi to do ataku nuklearnego, cokolwiek by mówili... Jestem pewien, że to zadziała. W końcu zadziałało. Uważam, że jest to jedna z operacji bojowych tego typu, operacji o największym znaczeniu, ponieważ mit, że w Rosji nie można wszczynać działań wojennych, że u nas będzie jakiś Armagedon, został obalony - to nieprawda.

- Czy wielu wyższych oficerów i generałów w Rosji kładzie się teraz spać pełni niepokoju?

- To już kto jak się czuje! Możesz zadać nam to samo pytanie. Ludzie, jak mawiają, do wszystkiego się przyzwyczajają. Niestety, to prawda. Jeśli mamy na myśli liczbę zniszczonych wrogów, to jest ona znacząca. Zarówno my, jak i Służba Bezpieczeństwa, aktywnie nad tym pracujemy.

- Czyli naród ukraiński, ten, który w swoich rodzinach odczuł najboleśniejsze straty tej wojny, może wiedzieć, że wielu pracuje na to, aby wróg zapłacił za swoje zbrodnie.

- Dużo ludzi pracuje. Na przykład niedawna historia zniszczenia przestępcy, który sprowadził na nas wielkie zło – dowódcy dywizji Iskanderów, który przeprowadził atak rakietowy. Czy pamiętasz pogrzeb we wsi Grozy, podczas którego zginęło około 50 osób, a ponad 100 zostało rannych, itd.? Około miesiąca temu w tajemniczy sposób eksplodował na terenie swojej jednostki. Ludzie, którzy noszą w sobie zło, wiedzą, że to zło zawsze do nich powróci. I nie my sprowadziliśmy pierwsze zło, ale musimy je im zwrócić.

- Czy istnieją jakieś dane na temat tego, jak bardzo wpływa to na stan moralny i psychologiczny wroga?

- Zawsze ma to jakiś wpływ. Jednakże każdy wpływ ma pewien okres czasu. Jedna historia nie będzie miała wpływu na całe Twoje życie.

- Niedawno, w trzecim roku wojny, w Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy odkryto szpiega na bardzo ważnym stanowisku – szefa sztabu. Czy w Głównym Zarządzie Wywiadowczym zdarzały się takie przypadki? Co robicie, żeby przeszkodzić wrogowi w działalności?

- Na pewno nie mieliśmy takich przypadków na tym szczeblu. Jest tu wydział samoobrony, departament wewnętrzny też działa. To jest ich zadanie - uniemożliwić przenikanie i infiltrację wywiadowczą (i nie tylko). Jeśli chodzi o sprawę Służby Bezpieczeństwa, uważam, że jest to osobiste zwycięstwo generała Maliuka. Odkrył prawdopodobnie jedną z najpotężniejszych infiltracji służb wywiadowczych. To świetny facet, pracuje profesjonalnie. Tak, to był on.

- Jak wyglądają Pana kontakty ze Służbą Bezpieczeństwa Ukrainy, Służbą Wywiadu Zagranicznego?

- Normalne stosunki pracy. Ponadto istnieje Komisja ds. Wywiadu, a w ramach tej komisji wszyscy pracują całkowicie oficjalnie. Ponadto wiele działań ma charakter dwustronny.

- Czy zatem interakcja pomaga stworzyć poważną synergię w osiąganiu celów?

- Tak, jest wiele codziennych pytań. Na przykład, gdy prośba Służby Bezpieczeństwa o udostępnienie danych pewnej osoby jest wysyłana do wszystkich, wszyscy dzielą się danymi. Przynajmniej oszczędzamy czas.

- Mówiąc o wrogu, przed wojną i w jej trakcie dużo mówiło się o tym, kto ma wpływ na Putina, kto tworzy jego wewnętrzne grono, kto kształtuje jego opinie i kto pomaga mu podejmować decyzje. Jak wygląda sytuacja obecnie? Czy coś się zmieniło?

- Nic się nie zmieniło. Jedyną rzeczą jest to, że rola Szojgu znacznie zmalała. To jest jedyny taki przypadek, ponieważ rola Patruszewa nie uległa większej zmianie. To naprawdę interesujący moment.

- A jaki był sens przenoszenia go w takim razie i mianowania na jakieś nawet nie drugorzędne, a wręcz karykaturalne stanowisko?

- Nie, to nie tak. Stanowisko Sekretarza Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Federacji Rosyjskiej jest kluczowym stanowiskiem w Rosji. Innym pytaniem jest, do czego dokładnie ograniczono działalność  Szojgu.

A wiesz, co jest ciekawe: biuro Patruszewa mieści się na Kremlu. A wcześniej było pod innym adresem. Mówię wam, to nie jest takie proste, jak się wydaje na początku. Zmiany były spóźnione, więc zrobili to, co zrobili. Ale Szojgu nie został Patruszewem. Nie może nawet wyznaczać  swoich zastępców.

- A co z nowym ministrem obrony? Jak postrzega go sam Putin, społeczeństwo i armia?

- Działa normalnie. Jest postrzegan jako technokrata. Czyli osoba zajmująca się sprawami biurokratycznymi, organizacyjnymi itp.

- Czyli po PR-owcu Szojdze, który pokazał sporo, jak w „Wioskach Potiomkinowskich”...

- Tutaj praca jest, powiedzmy, bardziej w cieniu.

- Ale czy to daje rezultaty?

- Tak. Bądźmy szczerzy, to daje efekty. Udało im się trochę ograniczyć poziom defraudacji w armii rosyjskiej, naprawdę im się udało. Jest, ale zmniejszyła się. Chodzi bardziej o rozwój, wsparcie rosyjskich sił zbrojnych itp. No cóż, tak to wygląda na pierwszy rzut oka.

- Obecnie kluczowym tematem w przestrzeni medialnej są negocjacje dotyczące rozejmu i pokoju. Powiedziałeś kiedyś, że rozmowa z Rosją o pokoju jest jak rozmowa z mordercą, który chce cię zabić. Czego można się po nich spodziewać przy stole negocjacyjnym? Na co oni liczą, może na jakieś maksimum i minimum?

- Oczywiście, jak to mówią, to taktyka kija i marchewki. Zawsze będą to robić: wywierać na nas presję i oferować różne interesujące finansowo rzeczy, aby inne strony wzięły w tym udział. Zawsze tak było i nic się dla nich nie zmieni. A teraz inne pytanie: rozejm czy pokój. To są zupełnie różne rzeczy. Mogę jedynie wyrazić swoją osobistą opinię, że szybkie osiągnięcie rozejmu jest, co do zasady, realistyczne. Aby szybko osiągnąć pokój – nie.

- Jeśli istnieją dane, jakie są obecnie aspiracje przywódców wojskowo-politycznych - żeby w końcu zawrzeć pokój, zebrać siły i pójść dalej?

- Tak, potrzebują przerwy. Ponieważ według ich strategii, jeśli do 2026 roku nie wyjdą z tej wojny, stracą nawet szansę na przywództwo na świecie. Pozostał im maksymalny poziom przywództwa regionalnego, z którego są zupełnie niezadowoleni. Cena wojny jest zbyt wysoka, jest to cena finansowa wojny. Uniemożliwia rozwój kraju, nie pozwala na realizację dużych projektów, itp. Brakuje technologii i rozwiązań technologicznych, jakich nie ma w Federacji Rosyjskiej, przede wszystkim w zagospodarowaniu regionów arktycznych, wydobyciu tam gazu itp.

- A jakie oni w ogóle mają problemy? Pewnie, że to nie jest idealny kraj, są silni dzięki pewnym metodom totalitarnym, ale mają wiele problemów, jestem pewien, że je badasz, i że można na nie wpływać - narodowo, społecznie, technogenicznie, powiedziałbym nawet demograficznie?

- Nie. Na pewno jest coś, nad czym możesz popracować. Wymieniłeś je poprawnie: przede wszystkim problemy etniczne, religijne i trochę technogeniczne. Ale nie jest to coś, co może radykalnie zmienić sytuację w Federacji Rosyjskiej. Nie ma lidera. Jeśli wyłoni się przywódca, wszystko może się zmienić w ciągu jednego dnia, jak to się stało na przykład z Prigożynem. Jeśli nie ma lidera, to bez względu na to, jakie są problemy, wszystko pozostanie takie samo.

Jego reżim jest całkowicie stabilny. Nie ma tam nikogo, kto mógłby stanowić poważne zagrożenie, po prostu nie istnieje.

- Czy możemy w takim razie zagłębić się trochę w futurologię? Nikt nie jest wieczny ze względu na różne okoliczności i to prawdopodobnie stanowi jego siłę, ale i słabość. Przecież jeśli wszystko skupia się na jednej osobie, to ona znika w ciągu jednego dnia...

- Ty interesujesz się futurologią, a ja historią. Czy odpowiedź będzie adekwatna? Nie jest to trafne porównanie, na pewno nie można ich porównywać. Ludzie zupełnie innego kalibru, jak to mówią. Ale weźmy przykład Stalina. Stalin umarł, to też jest fakt historyczny, połowa kraju naprawdę płakała, bo było to w jakiś sposób przerażające – odszedł człowiek z tej epoki. Ale co wydarzyło się następnego dnia? Walka o władzę. A po dość krótkim czasie - XX Zjazd KPZR, destalinizacja, obalenie kultu jednostki. Było tak samo. Myślisz, że coś będzie inaczej. Nie będzie.

- Mogę sobie nawet wyobrazić Sołowjowa.

- Tak, który będzie mówił: to było zło. Utrzymywał w kraju dyktaturę, itd. Historia zawsze się powtarza.

- Zgadzam się z tobą. Porozmawiajmy jeszcze trochę o wymiarze globalnym. Zmiana administracji USA w każdym razie znacząco zmieniła porządek świata i już go zmienia. Jak przewiduje Pan, jaki wpływ będzie to miało na kwestie bezpieczeństwa na całym świecie, przede wszystkim na stabilność jedności euroatlantyckiej? Widzimy najnowsze wypowiedzi Merca, że ​​Europa skupia się bardziej na sobie, na Bliskim Wschodzie, gdzie nowy prezydent USA również obiecuje mieć poważny wpływ.

- Zazwyczaj teraz powstrzymam się od odpowiedzi na Twoje pytanie, ale mogę spróbować trochę je skomentować. W większości krajów Europy i niektórych krajach regionu Pacyfiku panuje obecnie stan strategicznej niepewności ze względu na to, że nie wszyscy rozumieją kroki, które są teraz podejmowane. Ale to jest stan niepewności. Nie oznacza to, że wszystko teraz się zawali, tak jak nie oznacza to, że wszystko będzie rozkwitać. Nie. Teraz nadszedł taki okres, trzeba po prostu uznać i zaakceptować, że tak właśnie jest.

- Powiedziałeś na początku rozmowy, że Koreańczycy z Północy tak naprawdę, mówimy o tym, co powiedziałeś o regionie Pacyfiku, o Azji, że te technologie, które Korea Północna testuje, udoskonala...

- To będzie tam prawdziwym problemem.

- Wrócą, mówisz. Oznacza to, że pośrednio jest to bardzo interesujące, przynajmniej prawdopodobnie, dla Korei Południowej i Japonii.

- To nie jest interesujące, to jest bardzo duże zagrożenie.

- Czy uważa Pan, że kontakty z kolegami z tamtego regionu uległy zacieśnieniu?

- Mieliśmy ich. W przypadku Korei Południowej nieco się one nasiliły, gdy rozpoczęło się wkraczanie (wojsk północnokoreańskich na terytorium Federacji Rosyjskiej – przyp. red.) wojsk północnokoreańskich. Tak, to też jest oczywiste. Chętnie przekazujemy im dane dotyczące działań Koreańczyków z Północy i kilka odpowiedzi już otrzymaliśmy. Normalna  praca.

- Kolejne bolesne pytanie. Jesteś szefem kwatery głównej koordynującej traktowanie jeńców wojennych. Czy istnieje szansa, w ramach tendencji, która zdaje się zmierzać w kierunku negocjacji, na wymianę wszystkich więźniów na wszystkich, także tych, którzy są w niewoli od 2014 roku?

- Po pierwsze, mam taką nadzieję. Po drugie, osoby, które nawet od 2014 r. w bardzo małych partiach, ale wyzwalamy ich, też o tym nie zapominają. Wierzę, że uda nam się sprowadzić wszystkich z powrotem, bo każda wojna zawsze kończy się powrotem ludzi po obu stronach. Nie zapominajmy, że bez względu na to, kim są, ktoś w ich rodzinach czeka na Rosjan. Kraj może nie tak bardzo, ale rodziny czekają.

- Czy istnieje jakieś tabu w relacjach z wrogiem, kiedy ten kategorycznie odmawia wymiany?

- Nie ma tu tabu, ale są raczej problematyczne kategorie, wynikające z naszych wojen informacyjnych. I wiesz, jak każda wojna informacyjna, ma swoje plusy i minusy. Pewną wadą wszystkich tych wydarzeń jest to, że niektóre promowane kategorie stały się problematyczne zarówno dla nich, jak i dla nas. My również bardzo promowaliśmy tutaj wszystkich Czeczenów i tym podobnych. Ale społeczeństwo ma z tym duże trudności. Dla nich to kwestia Azowa, piechoty morskiej i ogólnie wszystkiego, co wiąże się z Mariupolem. Dla nas Czeczeni są tak jaskrawym przykładem.

- Czy to prawda, że ​​Kadyrow w jakiś sposób wpływa na te wymiany, aby w ogóle do nich doszło?

- Nie, to nieprawda.

- Masz rację co do wojen informacyjnych i bezpieczeństwa informacji: dysponujesz silną strukturą komunikacji strategicznej i komunikujesz się w dość niekonwencjonalny sposób. Czy przeanalizowałeś już to doświadczenie i jak możesz skutecznie przeciwdziałać rosyjskiej propagandzie i czy potrafisz ją wyprzedzić?

- Czasami to działa, czasami nie. Nie powiem, że ponieśliśmy straty, ale są też zyski. Myślę, że tutaj każdy to zrozumie. Alternatywą dla naszego kraju – jeszcze nie zwycięstwem, powiedzmy to dyplomatycznie – jest zakrojony na szeroką skalę program dezinformacji, który uruchomiono, aby przeciwdziałać mobilizacji. Przyznajmy: program działa poważnie i ma wpływ na świadomość naszego społeczeństwa. Widzisz, w rzeczywistości jeden lub dwa drastyczne incydenty zdarzają się mniej więcej raz na tydzień. Ale jeśli przyjrzeć się Internetowi, okazuje się, że każdego dnia zdarza się co najmniej sto takich rzeczy. Jest to przykład profesjonalnej, specjalnej operacji informacyjnej mającej na celu wpłynięcie na świadomość.

- Czyli ta stara radziecka szkoła, która po prostu uwzględniała nowe trendy, sieci społeczne?

- Tak. A w starej szkole wszystko było na swoim miejscu. Nie podzielam opinii wielu, że powinniśmy zniszczyć wszystko stare i zrobić coś nowego. To nieprawda, wszystko działa.

- Myślę, że podzielasz zasadę, że to, co działa, należy udoskonalać.

- Tylko udoskonalać, w żadnym wypadku nie niszczyć, nie reformować, itp.

- A tak przy okazji, pozwólcie mi kontynuować temat rozluźniania. Teraz, oprócz TCK, pojawiły się zarzuty, że Rosja chce zdestabilizować sytuację polityczną w kraju.

- Co oznacza „chce”? Zdarza się, przyznajmy, zdarza się. Tutaj, jak mówią, wpływa na to wiele czynników, ale ta metodyczna praca, która rozpoczęła się jesienią 2023 r., ma na celu właśnie przygotowanie się do, jak mówią, zasiania nieufności do władz, czyli od połowy 2023 r.

- A swoją drogą, być może wróg wykorzystuje fakt, że nasze społeczeństwo jest takie, że teraz, w trzecim roku wojny, widać, że nawet ludzie odporni na stres nie wytrzymują. Jakiego rodzaju wsparcia potrzebuje, Twoim zdaniem, społeczeństwo, być może komunikatów ze strony przywódców wojskowo-politycznych, Sił Obronnych?

- Odpowiedź jest tutaj i, niestety, może być ona trochę nieprzyjemna, ale ta odpowiedź istnieje już od tysięcy lat. Zmęczone społeczeństwo ożywa, budzi się dopiero, gdy są zwycięstwa, gdy nie ma zwycięstw – bez względu na to, co zrobisz, nic nie pomoże. Dlatego potrzebne są zwycięstwa - dyplomatyczne, polityczne, społeczne, militarne, ale zwycięstwa. Nikt na świecie nie kocha ani nie szanuje ludzi, którzy przegrywają, bez względu na to, co mówią inni.

- A teraz mam do Ciebie pytanie osobiste: na czym opiera się Twoja wiara w zwycięstwo i czym dla Ciebie jest zwycięstwo?

- Moja wiara i przekonanie opiera się na informacjach, którymi dysponuję, a których, dzięki Bogu, mam pod dostatkiem. Potrafię analizować wiele aspektów świata, nasze sprawy wewnętrzne, mam nad czym pracować. A w zasadzie musimy wierzyć. Jeśli stracimy wiarę, to nie ma sensu robić nic. Ponieważ człowiek, który nie wierzy, nigdy niczego nie osiągnie, a co dopiero zwycięstwa. Sportowiec, który nie wierzy, że zostanie mistrzem, nigdy nim nie zostanie i tak samo jest w tym przypadku.

- A tak na marginesie, po tym zwycięstwie jesteśmy teraz najbardziej doświadczoną armią na kontynencie?

- Ale obok nas będzie taka sama, najbardziej doświadczona armia, niestety.

- Niestety tak, ale myślę, że przynajmniej z tego, że służył pan jako oficer w latach 90. i na początku XXI wieku, i jako kadet, i jako oficer, pamięta pan, że panował taki specyficzny pacyfizm, takie zupełne oderwanie społeczeństwa od wojska, że ​​to było coś, czego nie powinno być i niech tak będzie. Teraz podejście do tego tematu ulega zmianie. Jak myślisz, w jaki sposób powinniśmy właściwie wprowadzić rozejm lub pokój do naszego systemu samoobrony?

- To dla mnie trudne i bolesne pytanie. Boję się powtórki wydarzeń z lat 90. Bardzo się tego obawiam i mam nadzieję, że nie powtórzymy błędów, jakie popełniliśmy w okresie 1992-2014. Mam taką nadzieję. Bo wtedy też istniała, przepraszam, największa armia w Europie, oprócz Federacji Rosyjskiej, istniał trzeci pod względem potęgi arsenał nuklearny, istniała najbardziej rozwinięta baza materiałowo-techniczna, najnowocześniejsza technologia, ale to wszystko było tutaj. I zdegradowaliśmy się do poziomu, do którego się zdegradowaliśmy. Weterani z Afganistanu, mieliśmy wszystko, wszystko było w naszych rękach, zniszczyliśmy to sami. Można wiele powiedzieć na temat tego, kto za tym stał, dlaczego tak się stało, ale to po prostu fakt.

- Powiedziałeś, że dla ciebie to osobista sprawa, widziałeś to w latach 90., ja to widziałem, niestety.

- Widziałem to jako dziecko, wystarczy spojrzeć na statystyki dotyczące tego, co było na Ukrainie w 1991 roku i z czym weszliśmy w 2014 rok, to jest naprawdę przerażające.

- Zgadzam się z panem, jako dziennikarz wojenny, niestety, to widziałem.

- Nawet kwestia Floty Czarnomorskiej, jej rozmieszczenia, która była nieprawidłowa, błędna, zgadzam się z tym. Ale to co dostaliśmy wtedy, dotyczyło w zasadzie roku 1997 i wraz z nim weszliśmy w rok 2014. To przerażające liczby, mieliśmy trzy okręty takie jak Hetman Sahajdaczny, abyście wiedzieli, ile było systemów rakietowych obrony wybrzeża i podobnej broni, a także grupy lotniczej, którą sami zniszczyliśmy.

- A tak na marginesie, chciałbym się dowiedzieć, jak kształtował się Pan jako jednostka, jaki jest Pana charakter, światopogląd i chęć wyboru właśnie tego zawodu?

- Wiesz, pamiętam, że kiedyś, jako dziecko, przeczytałem książkę, była tłumaczona, ale nosiła tytuł „Self-made man”. Myślę, że generalnie poszedłem tą drogą.

- Czy jest Pan zadowolony?

- Z tego co widzę, to chciałbym, żeby było lepiej, ale w zasadzie – mniej więcej.

- Czy obraz, który wyrobił Pan sobie w społeczeństwie, pokrywa się z tym, jak postrzega Pan siebie?

- Wiesz, tak naprawdę nie myślę o tym zbyt wiele, może mało kto w to uwierzy, ale dla mnie to sprawa drugorzędna. Stawiam sobie cel i dążę do niego, wszystko inne nie ma dla mnie znaczenia. Myślę, że ludzie widzą, że nieźle wykonujemy swoją pracę, nawet w warunkach, w których w kraju brakuje zwycięstw. U nas też jest ich za mało, ale moim zdaniem pojawiają się co jakiś czas małe.

- Dziękuję Panu bardzo za rozmowę i życzę Panu, pańskim podwładnym i nam wszystkim kolejnych zwycięstw.

Wuwiad przeprowadził Serhij Czerewatyj

Zdjęcia: Kyryło Czubotin

Zdjęcia: Kyryło Czubotin

Przy cytowaniu i korzystaniu z jakichkolwiek materiałów w Internecie, dostępnych dla wyszukiwarek, obowiązkowy jest odnośnik na pierwszy akapit "ukrinform.pl", ponadto cytowanie tłumaczeń materiałów z mediów zagranicznych możliwe jest wyłącznie z odnośnikiem do strony ukrinform.pl oraz do strony internetowej zagranicznych mediów. Materiały oznaczone jako "Reklama" lub z oznaczeniem: "Materiał jest zamieszczany zgodnie z częścią 3 art. 9 ukraińskiej ustawy "O reklamie" nr 270/96-VR z dnia 3 lipca 1996 r. i ustawą Ukrainy "O mediach" nr 2849-IX z dnia 31 marca 2023 roku oraz na podstawie Umowy/faktury.

© 2015-2025 Ukrinform. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Projektowanie stron internetowych - Studio «Laconica»

Wyszukiwanie zaawansowaneUkryj wyszukiwanie zaawansowane
W przeciągu jakiego okresu:
-