Frontowy Orichiw i jego ludzie

Frontowy Orichiw i jego ludzie

publikacja
Ukrinform
Ludzie stąd wyjeżdżają i wracają, ale miasto, które wróg niszczy od pierwszych dni wojny, żyje nadal.

Żołnierz walczący na pierwszej linii frontu w Orichowie, w obwodzie zaporoskim, jest jak ciężko chory pacjent podłączony do respiratora: ktoś musi być przy nim cały czas na służbie. Minęły prawie trzy lata, odkąd armia rosyjska próbowała wymazać miasto z powierzchni ziemi i mapy, ale ono żyje nadal. Przynajmniej nadal ma siłę walczyć.

CICHY OPÓR

Około 700 osób pozostało w samym Orichowie, a kolejne 70 w okolicznych wioskach, które są częścią społeczności.

- Nowodaniliwka – 12 osób, w Nowopawliwce do 50, a w Nowoandrijiwce do 8 osób. „Taka liczba osób przebywa tu od jesieni ubiegłego roku” – mówi Jewhen Szepel, szef połogowskiej policji.

Są to głównie osoby starsze. Niektórzy mają gospodarstwo i nie mogą go opuścić, inni nie mają ani pieniędzy, żeby je opuścić, ani tak naprawdę nie mają dokąd pójść.

„Ludzie są przyzwyczajeni do życia we własnym domu czy mieszkaniu i nie chcą przebywać wśród cudzych ścian” – tłumaczy rozmówca.

Fotografując zniszczone rejony Orichowa, fotoreporter Ukrinform spotkał się z kilkoma lokalnymi mieszkańcami.

Jeden z nich, 53-letni Oleg, powiedział, że mieszka z żoną w mieszkaniu i opiekuje się sąsiednimi domami.

- Dziś "szklili" okna płytami OSB. „Praca nie jest dla mnie ciężarem, cieszę się, że mogę się trochę zabawić” – mówi Oleg.

Inny miejscowy, przedstawiający się jako Serioga, ma nieznany wiek, około 60 lat.

- Wyciągnął żelazne rupiecie z rozbitego domu obok i powoli je rabuje. Podszedł do nas. Z ciekawością zajrzałem do dziury w KAB, którą kręciliśmy, jakby mogło się w niej pojawić coś nowego. Mieszka sam i nie ma zamiaru się wyprowadzać. Syn walczy, ale nie wie za kogo, mówi, że od dłuższego czasu nie ma kontaktu. Chętnie pozował dla mnie i się uśmiechał. Jego świeży oddech dodawał optymizmu - powiedział o znajomości fotoreporter Dmytro Smolienko.

Przy wejściu do Oriechowa, na cienkim lodzie rzeki Konki, siedział samotny rybak. Nazywa się Anatolij, ma 73 lata. Mieszka w Oriechowie z żoną. Mówi, że w tym roku po raz pierwszy poszedł na ryby.

- Czy bierze?

- Jeszcze nie bierze, najpierw muszę znaleźć okonia, a potem będę wiercić dalej.

- Czy to nie jest straszne? Dlaczego nie odejdziesz?

- Dokąd iść? Kto nas potrzebuje? „Nie chcę się włóczyć, tak moja żona, a ja stawiamy opór rosyjskiej inwazji” – odpowiada.

CIĄGLE LECI I GRZMI W MIEŚCIE

Orichiw jest od dawna zdewastowany, nie ma prądu, gazu, są problemy z komunikacją. Coś nieustannie „grzmi”, czasami niemal nad moją głową. A oprócz tego „bukietu” problemów, jest tu jeszcze inne życie – przestępcze.

Tak się złożyło, że dziennikarze stali się wręcz świadkami prowadzenia czynności operacyjno-śledczych.

- Funkcjonariusze otrzymali informację o mężczyźnie, który rzekomo sprzedaje marihuanę. Sprawdzono, udokumentowano. Okazało się, że mężczyzna rzeczywiście sprzedawał narkotyki. Zatrzymali go, obecnie przebywa w areszcie tymczasowym. „Nikt nie anulował rodzinnych kłótni, jazdy po pijanemu i łamania zasad sprzedaży alkoholu w społecznościach na pierwszej linii frontu” – mówi Szepel.

Pytam go: a co, jeśli policzę, ile godzin dziennie w mieście wyją syreny alarmowe? Odpowiedź, którą słyszę brzmi: 24/7.

- W Orichowie alarm trwa 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Na razie nie ma momentu, w którym można by powiedzieć, że jest bezpiecznie. Artyleria wroga nieustannie strzela, latają drony. Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko KAB-y, to istnieją „okna” między atakami. Ale w mieście cały czas lata i grzmi” – wyjaśnia.

Jewhen podkreślił, że policjanci tutaj cały czas pełnią służbę w kaskach. Dla porównania: w Zaporożu funkcjonariusze organów ścigania noszą kaski tylko w czasie alarmu, natomiast w Orichowie alarm nie ustaje.

- Obsługa jest bardzo trudna. Bardzo niebezpieczna. Mamy sprzęt antydronowy, ale nie zawsze jest on w stanie uratować, bo wróg nie stoi w miejscu. Choć wyposażyli swoje oddziały w karabiny, zniszczyli nawet dwa drony nad punktem kontrolnym. Niestety, nie ma możliwości uniknięcia KAB -ów. „Jeśli to do ciebie trafi, to nic nie pomoże” – tłumaczy szef regionalnego oddziału.

Pogotowie ratunkowe od dłuższego czasu nie jeździ do Orichowa, dlatego policja przewozi osoby potrzebujące pomocy na najbliższy posterunek policji.

- Rok temu ratownicy medyczni byli u nas na stałym dyżurze. Ale odkąd KAB-y zaczęły latać do Zaporoża, są bardziej potrzebne w ośrodku regionalnym - mówi.

Biorąc pod uwagę, że policja zawsze jako jedna z pierwszych przybywa na miejsce ataku, podjęto decyzję o przeszkoleniu wszystkich funkcjonariuszy, zarówno policjantów komisariatów, jak i funkcjonariuszy społecznych, w zakresie udzielania pierwszej pomocy.

Szepel mówi, że od prawie miesiąca lata wiele KABów:

- Preobrażeńka cierpi, nie mam tu na myśli Małą Tokmaczkę - tam nie ma co niszczyć. To, co rok temu zostało zniszczone lub uszkodzone, teraz dobijają.

"WZIĘLI MAŁEGO PIESKA, SPAKOWALI I POJECHALI..."

Od czasu do czasu przychodzą ludzie, którzy wyprowadzili się, żeby sprawdzić, czy nieruchomość jest nienaruszona. Jeśli doszło do zniszczeń, policja udaje się na miejsce zdarzenia, sporządza protokół, rejestruje wszystko i wydaje sprawcy „kopię”. Dzięki temu, gdy komisja kontrolna zacznie działać, będzie można udowodnić, że majątek został zniszczony w czasie wojny i uzyskać odszkodowanie.

Wśród osób, które wróciły, by zobaczyć swój dom i zabrać przynajmniej część swoich rzeczy, znalazła się 74-letnia Lubow Leonidiwna Kozaczok. Znalazła schronienie we wsi niedaleko Zaporoża.

- Pracowałam w urzędzie stanu cywilnego, całe życie spędziłam na podpisywaniu i rozdzielaniu ludzi... Wyjechaliśmy 17 maja 2022 roku, zaraz po tym, jak nasz dom został zniszczony. Miasto było i jest nadal bardzo intensywnie ostrzeliwane. Dotknęło to także nasz dom. Bezpośrednie trafienie – straciliśmy dom: szkło poleciało, dachówka odpadła z domu i wybuchł pożar. Ratownicy przybyli na miejsce i ugasili pożar. Wzięliśmy małego pieska, wsiedliśmy i odjechaliśmy... - opowiada kobieta.

Obecnie ona i inny mieszkaniec Orichowa mieszkają w Nowooleksandriwce. Schronienia udzieliła im miejscowa kobieta, pani Iryna.

- Wychodziłam z pracy i zobaczyłam kobietę. Szła ulicą i szukała kogoś, u kogo mogłaby się zatrzymać. Mieszkałam wtedy z matką. Ona była chora, ja chodziłam codziennie do pracy, a moja mama zostawała sama w domu. Więc pomyślałem o tym i zadzwoniłem do Luby. Powiedziałam jej, że nie mam nic przeciw by  ona i ten mężczyzna mieszkali ze mną. Luba opiekowała się moją mamą i pomagała mi. 1 marca 2024 roku zmarła moja mama. Była już w podeszłym wieku. Ale ci ludzie nadal ze mną mieszkają. „Jesteśmy jak rodzina” – mówi Iryna Afanasjewna.

Jej dzieci są za granicą, mąż zmarł, a Luba chętnie pomaga w pracach domowych.

Podczas gdy rozmawialiśmy z panią Lubą, jej jamnik Tasya wybiegł na ulicę. Kiedy zdecydowała się wyjechać z Orichowa, zabrała ją tam Luba. Luba zdecydowała się powrócić do miasta dopiero rok później.

- Nie pojechaliśmy sami: nasz przyjaciel niósł chleb i pomoc humanitarną, i zabrał mnie. Potem mogłam zabrać coś z domu, zrobiłam zdjęcia (płacząc) ... Nie byłam w ogóle gotowa moralnie, ale powiedziałam sobie, że muszę zaakceptować wszystko takim, jakie było, więc po prostu cicho płakałam. Po prostu płakałam... - mówi.

Po ewakuacji z Orichowa kobieta pilnie potrzebowała operacji serca. Zwróciła się o pomoc do organizacji charytatywnych.

- Jestem bardzo wdzięczna, że miałam szczęście spotkać taką fundację jak Caritas i takich ludzi, którzy tam pracują. Caritas był dla mnie zbawieniem, zarówno wtedy, jak i teraz. „Miałam operację serca i fundacja zapewniła mi pomoc finansową” – mówi Luba.

Koordynator projektu „Wsparcie i zabezpieczenie podstawowych potrzeb szczególnie narażonych grup ludności dotkniętych wojną, zamieszkujących strefę 0–50 km wzdłuż linii kontaktowej na południu i wschodzie Ukrainy”. Jewhen Kostyantynow wyjaśnia, że ​​projekt działa na terenie obwodów zaporoskiego i donieckiego od półtora roku i w tym czasie pomoc otrzymała 8 tysięcy osób. UAH dla ofiar i ludzi w potrzebie.

- Udzielamy wielocelowej pomocy pieniężnej w wysokości 10 800 UAH na osobę, a ludzie mogą wykorzystać te środki na własne potrzeby. Pozostała pomoc dotyczy leczenia i leków. Lek podaje się osobom ciężko chorym, które wymagają stałego leczenia. Tam kwota ta jest przeznaczona wyłącznie na leki, jest rozliczana i może być wykorzystana wyłącznie na leki. Lubow otrzymywała pieniądze specjalnie na leczenie, mówi Jewhen.

Teraz czuje się już dobrze i naprawdę chciałaby wrócić do domu. Mówi jednak, że trudno będzie jej działać z „nowym” sercem, jeśli nagle zacznie się ostrzał.

- Kiedy leci (pocisk, – przyp. red.), po prostu zamierasz i stoisz jak zamrożony, a uczucie strachu cię przytłacza. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do eksplozji, nie jesteśmy przyzwyczajeni do płaczu psów czy krzyczących ze strachu dzieci. Mój ojciec walczył, brał udział w wojnie w latach 1941-1945, miał pół wiadra odznaczeń. Nie rocznicowe, ale bojowe. Opowiedział mi, jak to było trudno, ale przypominało to straszną historię. Nie sposób było sobie wyobrazić, że będziemy żyć w takich czasach. „Normalny umysł nie jest w stanie tego zrozumieć” – mówi.

Po naszej rozmowie Lubow spędziła jeszcze kilka minut przeglądając zdjęcia w telefonie, przyglądając się ogrodowi, który jej zmarły mąż pielęgnował w pobliżu domu, a także samemu domowi przed i po ostrzale. Wzięła głęboki oddech, przełknęła łzy i stwierdziła, że ​​miała dużo szczęścia, że ​​znalazła dom i poznała takich ludzi jak Iryna i Jewhen. Ostatecznie większość osób, które wciąż mieszkają w Orichowie, po prostu nie ma dokąd pójść, aby w spokoju przeżyć swoje życie.

Olha Zwonariowa, Zaporoże

Zdjęcie: Dmytro Smolienko

                              `


Let’s get started read our news at facebook messenger > > > Click here for subscribe

Przy cytowaniu i korzystaniu z jakichkolwiek materiałów w Internecie, dostępnych dla wyszukiwarek, obowiązkowy jest odnośnik na pierwszy akapit "ukrinform.pl", ponadto cytowanie tłumaczeń materiałów z mediów zagranicznych możliwe jest wyłącznie z odnośnikiem do strony ukrinform.pl oraz do strony internetowej zagranicznych mediów. Materiały oznaczone jako "Reklama" lub z oznaczeniem: "Materiał jest zamieszczany zgodnie z częścią 3 art. 9 ukraińskiej ustawy "O reklamie" nr 270/96-VR z dnia 3 lipca 1996 r. i ustawą Ukrainy "O mediach" nr 2849-IX z dnia 31 marca 2023 roku oraz na podstawie Umowy/faktury.

© 2015-2025 Ukrinform. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Projektowanie stron internetowych - Studio «Laconica»

Wyszukiwanie zaawansowaneUkryj wyszukiwanie zaawansowane
W przeciągu jakiego okresu:
-