„Trzeba się zebrać z całego świata”: Pierwsza grupa żołnierzy Legionu Ukraińskiego jedzie na obóz szkoleniowy
We wtorek 12 listopada w oparciu o ośrodek werbunkowy działający przy Konsulacie Generalnym Ukrainy w Lublinie kilkudziesięciu ochotników, którzy wyrazili chęć wstąpienia do Legionu Ukraińskiego, podpisało kontrakty z Siłami Zbrojnymi Ukrainy.
Pierwsza grupa Legionu wyjeżdża wkrótce na obóz przygotowawczy, a wcześniej korespondentowi Ukrinformu udało się porozmawiać z kilkoma ukraińskimi ochotnikami, przedstawicielami ośrodka werbunkowego i Konsulatu Generalnego w Lublinie.
Więcej o pracy ośrodka, specyfice powstania Legionu Ukraińskiego i sylwetce ochotnika można przeczytać w artykule „Legion Ukraiński: w ciągu miesiąca w Lublinie – ponad pół tysiąca zgłoszeń od Ukraińców z 30 krajów „.
„WITAM W SIŁACH ZBROJNYCH UKRAINY!”
W niewielkiej siedzibie Konsulatu Generalnego Ukrainy w Lublinie zgromadziło się wielu dziennikarzy mediów ukraińskich i zagranicznych, oczekujących na przyjazd ochotników w celu podpisania umów. W rogu sali, przy stole, w wojskowym mundurze czekał już kierownik ośrodka werbunkowego ze stosem wydrukowanych dokumentów – oryginałami umów z Siłami Zbrojnymi, które ochotnicy muszą podpisać.
Dziennikarze chcieli porozmawiać z ludźmi, którzy zdecydowali się wstąpić w szeregi Sił Zbrojnych za granicą, poznać historie ich życia. I mężczyźni w cywilnych ubraniach zaczęli jeden po drugim wchodzić do pokoju. Wszystko działo się według tego samego algorytmu: najpierw na prośbę oficera podpisali swoje dwa egzemplarze umowy (jeden dla rekruta, drugi dla jednostki wojskowej), a później swój podpis złożył także szef ośrodka na nich. Ta krótka, prosta uroczystość zakończyła się uściskiem dłoni i słowami oficera: „Witam w Siłach Zbrojnych Ukrainy!”.
PONAD 600 WNIOSKÓW DO LEGIONU
Na konferencji prasowej dla mediów inny przedstawiciel ośrodka werbunkowego Oleh Horkusza wraz z Konsulem Generalnym Ukrainy w Lublinie Olehem Kucem na tle rozwiniętych flag Ukrainy i Polski odpowiadali na pytania dziennikarzy, w szczególności, o aktualnej grupie, która podpisała kontrakt, o specyfice szkolenia ochotników, kto ich uzbroi i kiedy dotrą na front.
„Na chwilę obecną do Legionu złożono ponad 600 wniosków. Ilu będzie chętnych, będziemy stopniowo rekrutować ich wszystkich w grupach i wysyłać do ośrodka edukacyjno-szkoleniowego, który ma wszelkie warunki do nauki i życia” – powiedział funkcjonariusz.
Wyjaśnił, że ta grupa wolontariuszy będzie prowadzić szkolenia na wschodzie Polski, w okolicach Lublina.
Horkusza powiedział, że wielu ochotników podpisało kontrakty do końca specjalnego okresu, wielu chce dalej związać swoje życie z wojskiem i zostać oficerami.
Według niego do pierwszej grupy zalicza się kilkadziesiąt osób w wieku od 19 do 50 lat. Są to głównie Ukraińcy mieszkający w Polsce, ale są też tacy, którzy przyjechali z Czech, Litwy, Niemiec, a nawet Irlandii. Horkusza wyraził nadzieję, że dzięki dużemu zainteresowaniu mediów i znacznemu rozgłosowi w przestrzeni publicznej szeregi Legionu Ukraińskiego wkrótce zapełnią się nowymi ochotnikami.
„Jeszcze za wcześnie, aby mówić o froncie: muszą przejść podstawowe przeszkolenie, każdy w swoim kierunku – musi się odbyć także szkolenie zawodowe, szkolenie zbiorowe, a wtedy będziemy mogli mówić o prowadzeniu przez tę jednostkę działań bojowych” – wyjaśnił oficer, odpowiadając na pytania dotyczące perspektyw czasowych przybycia w strefę działań bojowych.
Z kolei Konsul Generalny Ukrainy w Lublinie Oleh Kuc podkreślił, że Ambasady i Konsulaty Generalne Ukrainy na całym świecie rozpowszechniają informacje o utworzeniu tej jednostki wojskowej, przekazują kontakty ośrodka zainteresowanym osobom i zachęcają do włączenia się Legion.
„To pierwszy projekt, którego uczyliśmy się wspólnie z naszymi polskimi partnerami: studiowaliśmy, uczyliśmy się, szukaliśmy rozwiązań, które wytyczą tę drogę, aby nasi zagraniczni partnerzy mogli to także odtworzyć w sobie” – podkreślił konsul generalny.
Oleh Kuc / Zdjęcie: PAP
Ukraiński dyplomata wyraził nadzieję, że takie centra rekrutacyjne będzie można później otworzyć także w innych krajach. Jego zdaniem partnerzy międzynarodowi powinni brać z tego przykład i pomagać w szkoleniu Ukraińców w swoich krajach, bo z logistycznego punktu widzenia łatwiej jest ich szkolić tam, gdzie mieszkają.
„MÓJ MOTYW – MÓJ NARÓD JEST ZABIJANY”
Później korespondentowi Ukrinformu udało się porozmawiać z kilkoma ochotnikami.
45-letni Serhij przyjechał do Lublina z Niemiec, gdzie mieszka od kilku lat. Mężczyzna odpowiada krótkimi zdaniami, zdezorientowany uwagą mediów.
„Moim motywem jest to, że w kraju trwa wojna, zabija się mój naród... Na Ukrainie, w Kamieńsku w obwodzie dniepropietrowskim, przebywała także moja matka” – mężczyzna zwięźle wyjaśnił chęć wstąpienia do Legionu Ukraińskiego. Dodał, że miał burzliwą młodość, więc widzi w tym także dla siebie szansę na odpokutowanie za pewne grzechy z przeszłości. Mężczyzna podpisał kontrakt na trzy lata, podkreślając, że „nie jest taki młody”. Jednak w Legionie poprosi o szturmowców, bo to „najbardziej pasuje do jego charakteru”.
Jak powiedział 20-letni Dmytro - jako nieletni opuścił Ukrainę, a teraz chce wrócić do domu w ramach ukraińskiej jednostki wojskowej. Większość jego bliskich mieszka w Charkowie i codziennie cierpi z powodu ostrzału rakietowego. Dlatego dla niego chęć służenia w Legionie Ukraińskim to przede wszystkim potrzeba ochrony najbliższych.
„Moi przyjaciele również opowiadali mi wiele o wojnie. Niestety część z nich już zmarła” – podzielił Dmytro.
27-letni Artur z Kremieńczuka w obwodzie połtawskim, który od siedmiu lat mieszka w Polsce, szczerze przyznał, że „trudno jest wszystko zakończyć i przenieść się do innego kraju”. Jednak jego decyzja o wstąpieniu do Sił Zbrojnych jest świadoma i dojrzała już dawno temu.
„Od roku byłem zdecydowany wstąpić do sił zbrojnych. Ale latem dowiedziałem się, że powstanie Legion Ukraiński, więc zdecydowałem się pozostać i dołączyć do jednostki jeszcze na terytorium Polski” – powiedział Artur. Do jednostki zgłosił się jako strzelec, jednak nie ukrywał, że chce kontynuować karierę wojskową. Według niego jego matka, która obecnie mieszka w Niemczech, była przeciwna jego decyzji, ale później zaakceptowała jego wybór.
„TERAZ TWORZYMY HISTORIĘ”
Na tle bardziej nieśmiałych kolegów z Legionu wyróżniał się 37-letni Ihor z Polski, który nie tylko nie wstydził się uwagi mediów, ale nawet mu się to podobało. Z uśmiechem na twarzy opowiadał o swoim życiu i planach. Powiedział, że pochodzi z Nowowołyńska obwodu wołyńskiego, ale na Ukrainie mieszkał tylko siedem lat: pięć jako dziecko i kolejne dwa, kiedy zdecydował się na naukę w szkole średniej na Ukrainie, „aby nie stracić dodatkowych lat nauki” (w odróżnieniu od Ukrainy, w Polsce młodzi ludzie zdobywają wykształcenie średnie w wieku 18-19 lat). Pozostałe 30 lat życia spędził w Chełmie w województwie lubelskim i zdobył zawód budowniczego. Wyrósł na majstra budowlanego, założył rodzinę, ma 13-letniego syna. Mimo ogólnie osiadłego życia za granicą, nie wahał się ani chwili przed koniecznością wstąpienia do Legionu Ukraińskiego, stając się pierwszym ochotnikiem, który wstąpił do jednostki wojskowej.
„Potrzebujemy każdego żołnierza, każdej osoby. To mnie najbardziej motywuje. Jeśli nie zjednoczymy się wszyscy, przegramy. Trzeba zebrać się z całego świata – podkreśla Ihor, przyznając, że on sam nie był w Ojczyźnie od 15 lat i że wśród bliskich na Ukrainie została mu jedynie babcia.
Ihor podpisał kontrakt z ZSU na trzy lata i „zobaczy, co będzie dalej”. Podkreśla, że chłopaki na pierwszej linii frontu są zmęczeni i trzeba ich zastąpić, aby mogli zobaczyć swoje rodziny. Żona początkowo nie aprobowała wyboru męża, ale „porozmawiali i ona wszystko zrozumiała”.
„Wiedziała, że muszę to zrobić, że to mój obowiązek” – powiedział Ihor.
Ochotnik chce służyć albo w jednostce obrony powietrznej, albo jako kierowca ambulansu, „aby wyciągać chłopaków z trudnych miejsc”. Jednocześnie w jego planach jest kariera wojskowa.
„Chcę kształcić się na żołnierza, kontynuować karierę na Ukrainie, bo wojna szybko się nie skończy, a my potrzebujemy doświadczonych żołnierzy” – wyjaśnił mężczyzna.
Zapytany o sny, Ihor odpowiada krótko: w tej chwili o niczym nie śni.
„Najważniejsze, żeby wrócić żywym, a my będziemy marzyć, jak to wszystko się skończy” – podkreślił ochotnik Legionu.
Na zakończenie rozmowy zwrócił uwagę na historyczny moment obecnej sytuacji na Ukrainie.
„Czasami mówiono mi w Polsce, że Ukraina nie ma swojej długiej historii tworzenia państwa. Może i tak, ale teraz tworzymy historię” – powiedział na pożegnanie ochotnik nr 1 Legionu Ukraińskiego.
Jurij Banachewycz, Lublin–Warszawa
Zdjęcie autor