„Czas pomóc Orbánowi wydostać się z tyłka Putina!” - w Warszawie odbył się happening artystyczny
W sobotę w Warszawie, mimo ulewnego deszczu, około stu osób przybyło pod węgierską ambasadę na protest przeciwko polityce oficjalnego Budapesztu na rzecz Moskwy.
Artystyczny happening odbył się pod hasłem „Czas pomóc Orbánowi (premierowi Węgier – przyp. red.) wydostać się z tyłka Putina!” - relacjonuje korespondent Ukrinformu.
Naprzeciwko ambasady węgierskiej ustawiono manekin Putina, z manekinem Orbána przymocowanym do dolnej części pleców. Obecni, jak w bajce o rzepie, wszyscy wspólnie próbowali wyciągnąć manekin symbolizujący premiera Węgier z tylnej części manekina Putina. W końcu udało się to przy aplauzie publiczności.
Natalka Panczenko, liderka warszawskiego Euromajdanu, w wypowiedziach dla agencji podkreśliła, że uczestnicy akcji przybyli pod ambasadę Węgier, by wyrazić swój protest przeciwko polityce Orbána wobec Rosji. Zaznaczyła, że rząd węgierski jest w rzeczywistości jedynym w UE, który „oficjalnie wspiera rosyjskich terrorystów w wojnie rosyjsko-ukraińskiej”. Zaznaczyła, że wcześniej, w ramach akcji protestacyjnej pod ambasadą Węgier, działacze chcieli dotrzeć do oficjalnego Budapesztu, ale dziś akcja ma inny cel: zwrócenie uwagi Węgrów na ich rząd, który wspiera terroryzm.
„Wiemy, że Węgrzy wspierają Ukrainę, że udzielają pomocy wojsku i osiedlają ukraińskich uchodźców. Jednak polityka rządu jest sprzeczna z tym, co robią Węgrzy” – podkreśliła Panczenko.
Zaznaczyła, że akcja została przeprowadzona w formie satyrycznej, aby zwrócić uwagę na problem poparcia Orbána dla Putina i konieczność innego spojrzenia przez władze węgierskie na rosyjską agresję na Ukrainie i zaprzestania wspierania reżimu terrorystycznego w Rosji.
Dmytro Łyczman, wolontariusz organizacji Euromajdan-Warszawa i twórca rzeźby Putina i Orbana, zauważył, że czas pomóc Orbánowi pozbyć się złudzeń co do Rosji i przestać wspierać rosyjskich terrorystów. Podkreślił, że to nie sankcje europejskie niszczą gospodarkę Węgier, ale jego przyjaźń z terrorystami.
„To Rosja, państwo terrorystyczne, niszczy dziś gospodarki wielu krajów, zabijając ludzi na Ukrainie i terroryzując ludzi z innych krajów głodem i zasobami energetycznymi. Tysiące ludzi zabitych, zamęczonych, spalonych żywcem, zgwałcone dzieci, zniszczone domy milionów ludzi – to wszystko zasługa terrorystycznej Rosji, a wszystko to przy wsparciu rządu węgierskiego. Sprzeciwiamy się temu i dlatego tu jesteśmy!” – podkreślił Łyczman.
Uczestnicy akcji przybyli z flagami Ukrainy, Węgier i Polski. Trzymali plakaty: „Orbán, czy to nie śmierdzi?”, „Rosja ma Węgry w dupie”, „Węgrzy, nie kupujcie od rosyjskich morderców” itp.
Rosja prowadzi wojnę na pełną skalę z Ukrainą od 24 lutego. Węgierski rząd konsekwentnie utrudnia Unii Europejskiej zatwierdzenie nowych pakietów sankcji wobec Rosji, utrzymując bliskie stosunki handlowe z Moskwą. Premier Węgier Orban zakwestionował również okrucieństwa popełniane przez Rosjan na Ukrainie, zauważając, że śmierć na ulicach Buczy mogła być inscenizowana przez władze ukraińskie.
av