Mychajło Zabrodski, pierwszy zastępca przewodniczącego Komitetu Rady Najwyższej ds. Bezpieczeństwa Narodowego, Obrony i Wywiadu, generał broni
Częściowa mobilizacja w federacji rosyjskiej: wszystko nie jest takie proste
27.09.2022 12:04

Trwająca wojna dotknęła każdego z nas. I każdy ma swój pogląd na wydarzenia i przebieg tej wojny. Ale jest też pewne, że do zwycięstwa niezbędna jest profesjonalna rozmowa między profesjonalistami. Taką rozmowę rozpoczęliśmy na obecnym etapie wojny rezonansowym artykułem generałów bojowych W. Załużnego i M. Zabrodskiego „Perspektywy zapewnienia kampanii wojskowej w 2023 r.: perspektywa ukraińska”, a kontynuowaliśmy ją publikacją akademika W. Horbulina i eksperta wojskowego W. Badraka „Piekło sierpnia: czy o wszystkoim  zdecyduje bitwa za południe?”. Dziś na prośbę Ukrinformu I Zastępca Przewodniczącego Komitetu Rady Najwyższej Ukrainy ds. Bezpieczeństwa Narodowego, Obrony i Wywiadu gen. broni Mychajło Zabrodski analizuje bardzo ważne wydarzenie – decyzję szefa federacji rosyjskiej o częściowej mobilizacji ogłoszoną na dniach.

Tak więc 21 września wojna rosyjsko-ukraińska otrzymała nowy kamień milowy: ogłoszenie częściowej mobilizacji w federacji rosyjskiej. „Mobilizacyjny” przekaz przywódcy Kremla miał być rodzajem reportażu o przebiegu wydarzeń na terytorium Ukrainy na tle ogólnych półpanicznych doniesień o trwającej kontrofensywie Sił Zbrojnych Ukrainy. Jak w każdym państwie totalitarnym, w rosji nadal istnieje potrzeba w społeczeństwie od czasu do czasu wysłuchania opinii i ocen sytuacji z pierwszej ręki, zwłaszcza w tak nadzwyczajnej sprawie.

Jako formę spektaklu wybrano zupełnie nietypowy duet. Żałosny i całkowicie fałszywy przekaz przywódcy Kremla został uzupełniony zweryfikowanym przemówieniem ministra obrony. Podstawowa logika jest dość prosta – właściwy minister wyjaśnia narodowi istotę sprawy i konieczność podejmowanych decyzji. Jednak w subtelnym języku rosyjskiej polityki może to również świadczyć o pewnym z góry zaplanowanym podziale odpowiedzialności. Taki rozkład zwykle ma jedynie źródło niepewności w pomyślnym zakończeniu tak problematycznego przypadku. Spróbujmy pokrótce omówić możliwe przyczyny takiej niepewności i nakreślić niektóre cechy związane z planowanymi w federacji rosyjskiej działaniami.

Wojna przeciwko Ukrainie czy przeciwko „zbiorowemu Zachodowi”?

Czy nie jedynym prawdziwym elementem apelu jest uznanie wojny za wojnę ze „zbiorowym Zachodem”. Na pierwszy rzut oka pokazuje pogardę dla Ukrainy jako państwa, jakbyśmy „zdecydowanie podbili już Ukrainę”. Taka wzmianka ma jednak pewną konstrukcję. „Zbiorowy Zachód” może teraz brzmieć jak komplementarna koncepcja, biorąc pod uwagę potrzebę utrzymania jedności między partnerami Ukrainy. Co więcej, to freudowskie zdanie Putina po raz kolejny przypomniało nam, że cały postępowy świat jest teraz za Ukrainą i będąc razem z nami oznacza przynajmniej, że przeciw federacji rosyjskiej.

Nieśmiałe uznanie przez ministra obrony rosyjskich strat podczas tzw. „operacji specjalnej” i wzmianka o tysiącach kilometrów frontu powinny podkreślić złożoność procesu inwazji na dużą skalę na terytorium sąsiedniego państwa. Jednak rozpoznane 6 tys. zabitych okupantów w jakiś niewytłumaczalny sposób koreluje z potrzebą mobilizacji 300 tys. poborowych z rezerwy.

Nie można obejść się bez historycznych analogii. Taki rosyjski ruch polityczny, obliczony także dla zewnętrznej publiczności, bardzo przypomina wypowiedzenie „wojny totalnej” w 1944 roku przez jednego z najkrwawszych dyktatorów ubiegłego stulecia.

Rozważmy teraz różne aspekty samej mobilizacji.

Ile „mięsa armatniego” potrzebuje rosja?

Należy zwrócić uwagę na zasadniczą różnicę w istocie samego procesu mobilizacji rosyjskiej. W przeciwieństwie do absolutnie słusznych i naturalnych decyzji kierownictwa ukraińskiego o mobilizacji wiosną tego roku, podyktowanych ścisłym dylematem „walcz albo giń”, jego rosyjska wersja została opracowana w zupełnie innym środowisku informacyjnym. Rosyjskie struktury propagandowe ciężko pracowały nad jego stworzeniem przez ponad rok, a wraz z początkiem inwazji ich działalność nabrała niebywałej skali. Okresowe wypowiedzi rosyjskiego kierownictwa o niezmiennych celach „operacji specjalnej” i jej rozwoju „ściśle zgodnie z planem” dały jej szczególnie silny impuls. Nawet obywatele rosyjscy, którzy są daleko od spraw wojskowych i nieskażeni wyższym wykształceniem, mają prawo przynajmniej zadać sobie pytanie: jaka operacja przebiega „zgodnie z planem”, ale jednocześnie wymaga mobilizacji prawie jednej trzeciej miliona poborowych? Czy to możliwe, że taki był plan?...

Paradoksalnie zapowiedź przynajmniej częściowej mobilizacji może być jednocześnie oznaką słabości. Jak już wspomniano, z militarnego punktu widzenia trudno liczyć na szybkie zasilenie Sił Zbrojnych rosji wysoko wykwalifikowanymi zasobami ludzkimi. Jest mało prawdopodobne, aby straty poniesione przez okupanta dotyczyły głównie personelu zaplecza i jednostek technicznych lub wysokotechnologicznych oddziałów. To może oznaczać tylko jedno. Armia putina nie potrzebuje z rezerwy operatorów UAV, informatyków ani służb bojowych obsługujących OTRK Iskander. Główną potrzebą są powszechne, niezbyt trudne do opanowania, podstawowe wojskowe specjalności takie jak „strzelec” czy „strzelec karabinu maszynowego”. Mówiąc prościej, rosyjskie siły zbrojne najprawdopodobniej potrzebują mięsa armatniego. Jest to stosunkowo tanie, niezbyt kłopotliwe i stosunkowo szybkie.

Powinniśmy zastanowić się nad morale potencjalnych przyszłych obrońców interesów państwa-agresora. Oczywiste jest, że ze względu na tajemnicę informacji tylko wąski krąg krajowych specjalistów może ocenić rzeczywisty stan prac mobilizacyjnych w federacji rosyjskiej. Ale faktem jest, że deklarowana częściowa mobilizacja jest pierwszą w najnowszej historii rosji. A perspektywa umierania poza granicami własnego kraju za iluzoryczne ideały zaczęła mieszać wyobraźnię zupełnie innego rosyjskiego pokolenia. W najlepszym razie jego postrzeganie wojny z Ukrainą składa się z propagandowych filmów i relacji o zwycięstwach w rosyjskich środkach masowego przekazu, kinowych zdjęć o II wojnie światowej lub wojnie w Afganistanie nie można nawet brać pod uwagę. Tak jak w przypadku zawodowego personelu wojskowego istnieje wyraźna różnica między pojęciami „służby” i „walki”, tak dla bezwzględnej większości cywilnych obywateli federacji rosyjskiej istnieje znacząca różnica między „wsparciem” a „uczestniczeniem”.

Oczywiście nieroztropnie jest wykluczać z kalkulacji powszechną kategorię niepoprawnych rosyjskich „romantyków wojskowych”, którzy nie dbają o to, z kim walczyć, gdzie i o co. Nie możemy zapomnieć o typowych wojskowych pracownikach najemnych. Są jednak powody, by sądzić, że większość z nich opuściła już Ukrainę w kierunku powrotnym  w workach foliowych. Najlepszym tego potwierdzeniem jest sam fakt, że rosyjskie kierownictwo podjęło niepopularną decyzję o mobilizacji. W końcu jedyną rzeczą, która może doprowadzić do takiej decyzji, jest brak zmotywowanego personelu.

Mówiąc o czynniku motywacyjnym, nie można nie wspomnieć o „ogólnych” mobilizacjach, które okupanci przeprowadzali kilkoma falami na czasowo okupowanych terenach obwodów ługańskiego i donieckiego. Wydawać by się mogło, że z pewnych względów poziom motywacji poborowych powinien być przynajmniej nie niższy niż tych zmobilizowanych do Sił Zbrojnych Ukrainy. Ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Cały kraj pamięta żałosne pojawienie się na wczorajszym filmie „nauczycieli” i „górników” z 1 i 2 Korpusu Armii tzw. „LNR” i „DNR”, których siłą zmusili do walki o dostęp do granicy administracyjnej, a może – i dalej. Trudno oczekiwać czegokolwiek innego od pełnych patriotyzmu rosyjskich rezerwistów np. z regionu Dalekiego Wschodu.

Inny motywacyjny składnik procesu mobilizacji można słusznie uznać  czysto materialny interes. W tym przypadku możemy zadać proste pytanie. Skoro istniejący system zachęt materialnych, obejmujący wszystkie dodatki/bonusy/kredyty hipoteczne i pakiety socjalne od lutego 2022 roku, okazał się dla rosyjskich żołnierzy na kontraktach niezbyt atrakcyjny, to czego powinny oczekiwać setki tysięcy zmobilizowanych ludzi?...

Co planowana mobilizacja przyniesie rosji?

Trzysta tysięcy personelu to wcale nie mała wartość operacyjno-strategiczna. Nie będziemy zagłębiać się w odpowiednie obliczenia i operować „wyliczeniami dywizyjnymi”. Ale nie możemy obejść się bez prostszej, ale ścisłej arytmetyki wojskowej. Ta liczba żołnierzy to około 60 do 100 połączonych brygad wojskowych. Jak wiadomo, wszystko zależy od przydzielonego zadania i ilości żołnierzy. Nie będziemy się straszyć perspektywami stworzenia tak niesamowitych i jednocześnie nierealnych nawet jak na możliwości federacji rosyjskiej grup wojskowych. Wezwani do mobilizacji zostaną rozdzieleni w celu uzupełnienia strat i niewystarczających kadr już istniejących jednostek wojskowych. Część z nich można skierować do tworzenia nowych. Nie znamy prawdziwych planów rosyjskiego Sztabu Generalnego, więc dla względnej obiektywności umownie podzielimy wspomniane trzysta tysięcy na pół. W tym przypadku liczba potencjalnie możliwych brygad zmniejsza się do od około 30 do 50. Przyjmijmy za podstawę średnią ich liczbę - 40.

Ale nawet takie efemeryczne zgrupowanie to wcale nie błahostka. Daje to rosyjskiemu dowództwu możliwość dodatkowego formowania od 80 do 120 grup uderzeniowych. Ta liczba żołnierzy jest porównywalna z liczebnością rosyjskiej armii inwazyjnej tej wiosny! Tysiące ludzi ubranych w wojskowe mundury to jednak nie brygady czy bataliony. Nic dziwnego, że główne pytanie brzmi następująco. Cztery tuziny połączonych brygad wojskowych to około 1200 czołgów, do 4000 BMP lub transporterów opancerzonych, około 1600 dział i dział przeciwlotniczych. Pytanie rozszerza się do dwóch. Skąd będzie pochodził ten sprzęt i w jakim on będzie stanie technicznym?...

Pierwsza odpowiedź wydaje się prosta. Bazy, magazyny i arsenały na terenie federacji rosyjskiej. Szacowane wskaźniki ilościowe wydają się pozwalać federacji rosyjskiej na wyposażenie większej liczby połączonych jednostek wojskowych. Drugi jest znacznie bardziej skomplikowany. Najnowsze lub niezbyt stare BMP-3 i T-72B2 zaczęły szybko znikać w kwietniu. Od początku lata główne zasilenie rosyjskich sił okupacyjnych czołgami i bojowymi wozami piechoty przypada na T-62, BMP-1 i MTLB. Ich kompletność, stan techniczny i przydatność do użytku po „nadmiernym” przechowywaniu to osobny temat. Oczywiście rosyjskie rezerwy sprzętu wojskowego, nawet te z połowy ubiegłego wieku, nie są nieograniczone, a rosyjskie dowództwo będzie musiało pohamować swoje pragnienia.

Najgroźniejszy dla nas i z pewnością usprawiedliwiony dla wroga jest tylko jeden z dotychczasowych potencjalnych skutków częściowej mobilizacji Rosji. Wykorzystanie na terytorium Ukrainy dowolnej dodatkowej liczby uzupełnianych lub nowo sformowanych jednostek i jednostek wojskowych da rosyjskiemu dowództwu rozszerzoną możliwość zastosowania ulubionej z zasad strategii wojskowej Clausewitza – koncentracji sił w wybranym punkcie. Taka masywność może zepchnąć na dalszy plan kwestię motywacji, poziomu wyszkolenia i wyposażenia wojsk rosyjskich. Ewentualne konsekwencje tego mogą być niezwykle destrukcyjne dla Sił Zbrojnych Ukrainy. Wydaje się, że kontynuacja wojny przez rosyjskie dowództwo jest przecież planowana kosztem liczebności, a nie umiejętności. Dlatego już dziś całkiem stosowne będzie dla nas podjęcie działań zapobiegawczych.

Kiedy odczujemy to na froncie?

Duży wpływ jak zawsze ma czynnik czasu. Mobilizacja, jak każdy proces w cały państwie, wymaga przede wszystkim czasu. Minimalne doświadczenie, wysiłki organizacyjne, korupcja w terenie muszą odegrać swoją rolę. Oczywiście ostatnie propozycje zwiększenia odpowiedzialności karnej za uchylanie się od poboru w czasie wojny nieprzypadkowo zostały przekazane do rozpatrzenia Dumie Państwowej federacji rosyjskiej. Ponieważ nie ma powodów, by podejrzewać rosyjskich rezerwistów o nadmierny entuzjazm, procedura zgłoszenia, odbioru i wysłania do jednostek wojskowych może potrwać co najmniej jeden lub dwa miesiące. Pod warunkiem spełnienia wymogu minimalnego na przygotowanie zmobilizowanych będzie potrzebny jeszcze co najmniej miesiąc. W ogólnym ujęciu operacyjnym oznacza to, że rosyjskie dowództwo może liczyć na praktyczne wyniki mobilizacji nie wcześniej niż w grudniu br. Oczywiście termin ten można skrócić za pomocą środków nadzwyczajnych i zaniedbania przygotowań, ale jest absolutnie jasne, że częściowa mobilizacja w najbliższej przyszłości raczej nie wpłynie na sytuację na linii frontu.

Głębokim znaczeniem decyzji rosyjskich władz o mobilizacji może być legalny dostęp do praktycznie nieograniczonych zasobów ludzkich. W warunkach rosyjskich pod pretekstem tradycyjnej tajemnicy wcale nie jest trudno ukryć rzeczywistą skalę działań mobilizacyjnych. Liczba zmobilizowanych osób może łatwo i niepostrzeżenie przekroczyć zapowiadane trzysta tysięcy. A dostarczanie niezbędnych i wygodnych informacji z oficjalnych źródeł jest tak samo proste, jak niedoszacowanie rzeczywistej wysokości własnych strat.

Oprócz obiektywnych wskaźników należy zwrócić uwagę na pewne ryzyko militarne i polityczne, na które zapowiadana mobilizacja naraża rosyjskie kierownictwo. W efekcie szeregi sił zbrojnych kraju agresora muszą być dodatkowo uzupełnione przez kilkaset tysięcy wczorajszych cywilów. Niektórzy z nich mają własne wyobrażenia na temat życia, a w szczególności kierunku rozwoju kraju. Nie jest wcale faktem, że poglądy te całkowicie pokrywają się z tymi oficjalnie ogłoszonymi przez rosyjskie kierownictwo. Mimo powszechnie uznawanego niskiego poziomu nastrojów protestacyjnych w rosyjskim społeczeństwie, w takich warunkach dość trudno jest przewidzieć coś konkretnego. Na początku ubiegłego wieku wojska, które nie chciały być na froncie I wojny światowej, już dwukrotnie odgrywały wiodącą rolę w historii rosji.

Zamiast posłowia

Wszystko, co zostało powiedziane, w żaden sposób nie daje nam prawa do samozadowolenia lub lekceważenia kolejnej na wpół ryzykownej rosyjskiej decyzji. W realizacji celu przeciwstawia się nam silny, podstępny i celowy wróg. Po jego stronie jest przewaga surowcowa, ogromny potencjał ekonomiczny i spore uzasadnienie ideologiczne dla własnych działań. W poszukiwaniu sposobów na realizację swoich agresywnych planów nie przestrzega żadnych ograniczeń, a być może nie zna tych granic. Jednak w tej sytuacji powinniśmy kierować się jedną z instrukcji chińskiego stratega i myśliciela Sun Tzu, który nauczał: „Zasadą prowadzenia wojny nie jest nadzieja, że wróg nie nadejdzie, ale polega na tym, jak ja mogę go spotkać”.

Mychajło Zabrodski, pierwszy zastępca przewodniczącego Komitetu Rady Najwyższej Ukrainy ds. Bezpieczeństwa Narodowego, Obrony i Wywiadu, generał broni

Przy cytowaniu i korzystaniu z jakichkolwiek materiałów w Internecie, dostępnych dla wyszukiwarek, obowiązkowy jest odnośnik na pierwszy akapit "ukrinform.pl", ponadto cytowanie tłumaczeń materiałów z mediów zagranicznych możliwe jest wyłącznie z odnośnikiem do strony ukrinform.pl oraz do strony internetowej zagranicznych mediów. Materiały oznaczone jako "Reklama" lub z oznaczeniem: "Materiał jest zamieszczany zgodnie z częścią 3 art. 9 ukraińskiej ustawy "O reklamie" nr 270/96-VR z dnia 3 lipca 1996 r. i ustawą Ukrainy "O mediach" nr 2849-IX z dnia 31 marca 2023 roku oraz na podstawie Umowy/faktury.

© 2015-2024 Ukrinform. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Projektowanie stron internetowych - Studio «Laconica»

Wyszukiwanie zaawansowaneUkryj wyszukiwanie zaawansowane
W przeciągu jakiego okresu:
-