Waldemar Skrzypczak, polski generał, były dowódca polskich wojsk lądowych
Nikt z zachodnich wojskowych nie ma wątpliwości, że to Rosjanie wysadzili tamę elektrowni wodnej w Nowej Kachowce.
Pod każdym względem czerwiec może być bardzo gorącym miesiącem w strefie działań wojennych, biorąc pod uwagę zbliżający się szczyt NATO w Wilnie, z którym Ukraina wiąże duże nadzieje. W ekskluzywnym wywiadzie dla Ukrinform Skrzypczak opowiedział o tym, co zmieniło się na froncie po wysadzeniu przez Rosjan tamy elektrowni wodnej w Nowej Kachowce, jakie powinny być gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy ze strony sojuszników, gdzie i kiedy możemy spodziewać się kontrofensywy Sił Zbrojnych i pojawienia się ukraińskich F-16 w przestrzeni powietrznej.
GWARANCJĘ BEZPIECZEŃSTWA DLA UKRAINY POWINNO DAĆ NATO, A NIE KILKA PAŃSTW
- Panie Generale, były Sekretarz Generalny NATO Anders Fogh Rasmussen powiedział w rozmowie z The Guardian: jeśli NATO nie da Ukrainie jasnych perspektyw członkostwa i jasnych gwarancji bezpieczeństwa na szczycie w Wilnie, to poszczególne państwa Sojuszu będą w stanie zapewnić pomocy wojskowej na własną rękę, w tym wprowadzenia na terytorium swoich wojsk. Wśród takich krajów wymienił w szczególności Polskę i kraje bałtyckie. Jak Pan to ocenia?
- Pytanie: pod jakim sztandarem te wojska powinny zjawić się na Ukrainie? Czy będą to siły pokojowe w ramach jakiejś misji rozgraniczenia przeciwnych sił pod auspicjami ONZ? Wtedy konieczne jest przyjęcie odpowiedniej rezolucji ONZ, która pozwoliłaby na wprowadzenie takich wojsk na Ukrainę.
Czy pod sztandarem NATO? Gdyby jakakolwiek grupa państw Sojuszu podjęła taką decyzję, musiałaby stworzyć własną strukturę organizacyjną, która obecnie nie istnieje. Oznacza to, że nie ma sojuszu wojskowego, takiego jak Polska, kraje bałtyckie, Rumunia itp., który mógłby działać na Ukrainie. A nawet gdyby był, musiałby uzyskać na to zgodę NATO. Ale czy Sojusz będzie gotowy poprzeć taką decyzję? Moim zdaniem byłoby lepiej, gdyby taką decyzję przyjęły wszystkie państwa NATO.
Dziś jest wola polityczna i mówił o tym sekretarz generalny Stoltenberg, aby kraje NATO zgodziły się na „zielone światło” dla członkostwa Ukrainy w Sojuszu.
Po drugie, państwa NATO powinny zapewnić Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa. Jestem przekonany, że podział krajów Aliansu na grupy jest dziś nieuzasadniony. Powinno być ugruntowane stanowisko Sojuszu, że ta misja wojskowa powinna być pod banderą NATO, a Sojusz powinien zapewnić Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa.
Ponadto jest to bardzo ryzykowne, jeśli zrobią to tylko nieliczne kraje - Polska, Rumunia, kraje bałtyckie. To da Putinowi argument, że nie jest w stanie wojny z NATO, ale ma oddzielnych wrogów w Sojuszu. Zrealizuje się więc jego scenariusz, że nie grozi mu cały Sojusz, ale Polska, o której ostatnio dużo mówi, i kraje bałtyckie.
Dlatego jestem zwolennikiem takich działań odbywających się wyłącznie pod auspicjami NATO. Po drugie, trzeba zrobić wszystko, aby Sojusz na szczycie w Wilnie dał Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa politycznego, ale przede wszystkim militarnego. Myślę, że to jest realne, nie ma potrzeby dzielić NATO.
- Jak powinny wyglądać te gwarancje bezpieczeństwa NATO?
- Na szczycie NATO trzeba podjąć decyzję, o którą Kijów zabiegał od dawna - o zamknięciu przestrzeni powietrznej nad Ukrainą. W takim przypadku Rosja nie będzie mogła wystrzelić rakiet na Ukrainę, jej samoloty nie będą mogły tam latać. Jeśli Rosja nadal będzie to robić, NATO musi zagwarantować bezpieczeństwo ukraińskiej przestrzeni powietrznej, wysyłając na Ukrainę swoje siły powietrzne w celu ochrony ukraińskiego nieba. Sojusz dysponuje odpowiednimi możliwościami, aby to zapewnić.
Drugim krokiem jest uczynienie Morza Czarnego bezpiecznym. Konieczne jest przeprowadzenie operacji pod auspicjami NATO w celu oczyszczenia morza z min, które ograniczają funkcjonowanie ukraińskiej gospodarki, a później otwarcia ukraińskich portów. Jednocześnie konieczne jest wysłanie jasnego sygnału do Rosji: w przypadku jej dalszych agresywnych działań w tym regionie NATO wyśle swój kontyngent do ochrony partnera. Sojusz musi gwarantować swoim wojskom bezpieczeństwo na Ukrainie, co umożliwi dalszą odbudowę i rozwój kraju.
- Ale wśród krajów NATO są też takie, które nie mają zbyt przychylnego stosunku do Ukrainy, albo otwarcie sympatyzują z Rosją, jak na przykład Węgry. Jak dojść do konsensusu, aby cały Sojusz dawał gwarancje, o których mówisz?
- NATO dało Węgrom wystarczająco dużo czasu na odzyskanie sił. Jeśli Węgry są po stronie Putina, należy im pokazać „żółtą kartkę” i powiedzieć tak: jeśli nie zmienicie stanowiska, opuścicie NATO. Nie może być tak, że Węgry terroryzują cały Sojusz, konieczne jest powstrzymanie węgierskiego szantażu w NATO. Jeśli Orbán chce szantażować NATO, Węgry muszą zostać wykluczone z Sojuszu. W tej Organizacji nie może być krajów, które grają po obu stronach. NATO to monolityczna struktura otwarta dla tych, którzy bronią demokracji, wolności i pokoju. Trzeba powiedzieć jasno: stanowisko Orbána szkodzi jedności NATO. Trzeba sprawić, by Budapeszt zrozumiał: albo jest z NATO, albo przeciw niemu. W drugim przypadku takie Węgry nie są Sojuszowi potrzebne, są politycznym i ekonomicznym obciążeniem dla Sojuszu. W Sojuszu nie może być miejsca dla krajów o takiej pozycji jak Orbán.
- Są też inne kraje, które wahają się aktywnie wspierać Ukrainę...
- Teraz nie ma co się wahać, bo ta wojna jest o przyszłość nas wszystkich, o pokój w tym rejonie świata. Powinno być jedno stanowisko, bo pokojem nie można igrać, a niektóre kraje niestety wykorzystują to w swoich interesach.
WYSADZENIE TAMY ELEKTROWNI WODNEJ W NOWEJ KACHOWCE NIE DAŁO ROSJI PRZEWAGI Z WOJSKOWEGO PUNKTU WIDZENIA
- Natychmiast po wybuchu tamy elektrowni wodnej w Nowej Kachowce rządy niektórych krajów zachodnich i szereg wiodących zachodnich mediów wahało się, kto to zrobił - Rosjanie czy Ukraińcy. Dlaczego budzi to takie wątpliwości, czy też jest dowodem na to, że rosyjska propaganda jest nadal skuteczna?
- Masz 100% racji. Rosyjska propaganda i pieniądze od rosyjskich oligarchów, którzy wciąż sponsorują media na Zachodzie, sieją te wątpliwości. Ale nikt z wojska nie ma wątpliwości, że zrobili to Rosjanie.
Rosjanie od dawna mieli wszystko gotowe. Podłożyli tam ładunki wybuchowe w zeszłym roku, kiedy armia ukraińska prowadziła aktywną operację na kierunku chersońskim. Czekali na odpowiedni moment, bo boją się ukraińskiej kontrofensywy. Armia rosyjska była przerażona działaniami ukraińskimi na północy – na kierunku bachmuckim i charkowskim oraz na Zaporożu, gdzie atakuje armia ukraińska, choć nie jest to jeszcze kontrofensywa, ale operacyjne oszustwo wroga.
- Jakie powinny być polityczne i militarne konsekwencje dla Rosji za wysadzenia tamy elektrowni wodnej w Nowej Kachowce?
- Politycznie powinna nastąpić całkowita izolacja Rosji na arenie międzynarodowej za spowodowanie katastrofy humanitarnej. Powinna istnieć odpowiednia rezolucja na szczeblu ONZ, która położy na Rosję odpowiedzialność za to. To nieludzkie zachowanie, ale trzeba sobie uświadomić, że zawsze tak postępowali, nawet w stosunku do własnych obywateli.
Z drugiej strony z wojskowego punktu widzenia przeprawa przez Dniepr będzie utrudniona przez 2-3 tygodnie ze względu na wysadzenie tamy, ponieważ przepływ wody powinien się zmniejszyć, a brzegi wyschnąć. Rosjanie przestraszyli się, ponieważ myśleli, że armia ukraińska rozpoczęła kontrofensywę na kilku kierunkach, dlatego wysadzając tamę bronili swoich pozycji od zachodu, aby siły ukraińskie nie przedostały się przez Dniepr. Było to ich posunięcie militarne, gdyż Rosjanie przerzucili wcześniej część swoich sił z południa do Zaporoża, obawiając się, że tam zostanie skierowany główny atak armii ukraińskiej. Ale nie jest to jeszcze kontrofensywa, ale poszukiwanie słabych punktów w rosyjskiej obronie.
- Czy Rosjanie uzyskali jakąś długoterminową korzyść militarną z wysadzenia tamy?
- Nie uzyskali przewagi, a jedynie zabezpieczyli lewe skrzydło swoich wojsk, które znajdują się w rejonie Zaporoża. Rosjanie obawiali się, że część sił ukraińskich przekroczy Dniepr i zaatakuje ugrupowania stacjonujące na Zaporożu, a także w kierunku krymskim. Ale moim zdaniem Rosjanie przeliczyli się, ponieważ dowództwo ukraińskie nie uważało tego kierunku za główny. Główny kierunek jest w innym miejscu, gdzie jest więcej możliwości manewru i nie ma potrzeby forsowania Dniepru. Forsowanie Dniepru może być niezwykle trudnym zadaniem. Każdy, kto przeprawił się przez duże rzeki, wie, jakie to trudne. Przeforsowałem Odrę, Wartę, Wisłę - to bardzo skomplikowany proces organizacyjny. Ponadto zdjęcia pokazują, ile min Rosjanie zainstalowali po przeciwnej stronie Dniepru.
ZA DWA DO TRZECH MIESIĘCY UKRAINA BĘDZIE MIAŁA SAMOLOTY F -16
- Ministerstwo Obrony Ukrainy i Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy apelują, aby nie robić zbytniego zamieszania w kwestii kontrofensywy, podkreślając, że wróg i tak zrozumie, kiedy się ona rozpocznie...
- Zgadza się, poczuje to. Prezydent Zełenski dał ukraińskiej armii „zielone światło” do rozpoczęcia kontrofensywy, armia ukraińska jest w gotowości i czeka na sygnał od Naczelnego Wodza Załużnego. Ukraińskie dowództwo wojskowe ma kilka planów działania i najlepiej wie, gdzie to zrobić, rozumiejąc, gdzie rosyjska armia jest najsłabsza i gdzie ma największe problemy. Ważne jest, aby uderzyć skutecznie, aby pokonać część armii rosyjskiej i wyzwolić część terytorium Ukrainy.
- Niedawno pojawiły się informacje, że z powodzeniem tworzy się powietrzna koalicja samolotów F -16. Jakie będą, Pana zdaniem, ramy czasowe szkolenia ukraińskich pilotów i dostarczenia Ukrainie myśliwców?
- Moim zdaniem szkolenie ukraińskich pilotów trwa już od dawna, ponieważ szkolenie pilotów na F-16 powinno trwać ponad dwa lata. Myślę, że Ukraina jest na takim etapie, że ukraińscy piloci są już prawie gotowi do użycia F-16 w walce. Teraz trzeba tylko podjąć decyzję: z jakich krajów będą samoloty. Stany Zjednoczone mają wiele myśliwców tego typu na pustyni w Arizonie i mogą je przeekazać. Moim zdaniem za dwa, trzy miesiące Ukraina będzie miała samoloty F-16, bo ukraińscy piloci bez wątpienia są już gotowi do ich obsługi.
- Ogłoszono też publicznie informację o gotowości Holandii do przekazania samolotów F -16, a ostatnio o gotowości Australii - samolotów F -18.
- Samoloty F-18 też są bardzo dobre, używają ich np. Finlandia. Ważne jest, aby ukraińscy piloci byli gotowi je obsługiwać i aby te samoloty miały najnowocześniejsze uzbrojenie.
- Czy Pana zdaniem powinniśmy czekać na otrzymanie zachodnich myśliwców, aby rozpocząć zdecydowaną kontrofensywę Sił Zbrojnych?
-NIE. Armia ukraińska jest już gotowa i może prowadzić działania na otrzymanym sprzęcie. Ukraina otrzymała MiG-29 i dobrze sobie poradzi w pierwszej fazie kontrofensywy. Teraz należy zadać pierwszy cios. Bardzo ważne jest, aby zrozumieć: NATO i kraje zachodnie, które wspierają Ukrainę, uwierzyli w Kijów. Prezydent Zełenski obiecał, że pokona rosyjską armię i teraz jest czas, żeby to pokazać. Przed szczytem NATO musi się wydarzyć coś, co pokaże, że Ukrainie można zaufać. I tutaj, wracając do Pańskiego pierwszego pytania, czy NATO będzie nadal wspierać Ukrainę w sposób skonsolidowany, trzeba powiedzieć: czas udowodnić, że armia ukraińska dzięki znaczącemu wsparciu Zachodu jest w stanie pokonać część armii rosyjskiej na Ukrainie. To jest argument, który Zełenski musi wyłożyć przed Stoltenbergiem w Wilnie 11-12 lipca. To bardzo ważne i Ukraińcy też na to czekają.
Jurij Banachewycz